Slamoteka VII – Rozmowa z Metodějem Constantinem, czeskim mistrzem slamerskim i improwizatorem, zwycięzcą slamu polsko-czeskiego w Poznaniu w 2014 roku

Maciej Mikulewicz: Jesteś znany między innymi ze swojej umiejętności improwizowania podczas występów slamowych. Bob Hýsek często powoływał się na Ciebie, mówiąc o tej technice w naszej rozmowie na łamach „Odry”. Podpowiedz polskim slamerom, jak wprowadzić się we właściwy stan umysłu, aby improwizować na scenie? Jak się przygotować?

Metoděj Constantin: W improwizacji chodzi o przeżycie danej chwili całym swym ja, trzeba się w niej zanurzyć i pozwolić płynąć dalej. Z drugiej strony należy mieć przygotowaną całą dramaturgię (szkic), to jest ten element, który pozwala improwizacji wstąpić na wyższy level. Łączenie czystej przypadkowości z ramami znanego wcześniej stelażu jest według mnie bardzo interesujące a dodatkowo ogromnie mnie bawi! 

Czy mógłbyś podać przykład takiego pomysłu na dramaturgię?

Staram się za każdym razem mieć inną koncepcję, więc przez ten czas, odkąd slamuję, przetestowałem ich już dziesiątki. Na przykład: przepowiadanie przyszłości, tłumaczenie snów, kampania prezydencka, magik, lekarstwo na uzależnienia itd…

Jak opisałbyś cechy udanej improwizacji?

Udane impro jest wtedy, kiedy widz zorientuje się, co właściwie się dzieje, że wiersz powstaje na miejscu, a on jest tego procesu częścią. Chętnie umożliwiam publiczności wpływać na rozwój akcji. Z drugiej strony, być może największe powodzenie jest wtedy, gdy publiczność nie wierzy, że obserwuje improwizację. Kilka razy przytrafiło mi się, że nie dostarczyłem „dowodu”, a ludzie byli przekonani, że to tekst. Właściwie to wiem, że to w sumie pochwała, ale taka z domieszką poczucia frustracji. 

Czy nie wystarczy, aby improwizacja dotyczyła bezpośredniego otoczenia lub aktualnych wydarzeń, żeby publiczność wiedziała z czym ma do czynienia? 

No nie wystarczy, ponieważ, jeśli idzie o aktualne wydarzenia, to mogłem napisać tekst dzień wcześniej. Kiedy jednak reaguję na to, co się dzieje na sali w ramach owego dowodu, to na pewno nikt nie będzie miał wątpliwości, tylko że nie wywołam już tak silnej interakcji.

Bob Hýsek uważa, że czeska scena slamowa, jak dawniej i amerykańska, odchodzi od improwizacji, zgodziłbyś się z tym stwierdzeniem?

Trudno powiedzieć, tych improwizatorów to i w Czechach nigdy nie było znów tak wielu. Wiem, że impro przyciąga i starych wyjadaczy, i młodych slamerów, którzy normalnie recytują napisane wcześniej teksty, ale z radością wchodzą do tych spontanicznych wód. Kiedy już zbiorą się na odwagę. 🙂 Według mnie improwizacja na slamach to nadal królewska dyscyplina i wierzę, że jeszcze pojawią się poeci, którzy będą w stanie ciskać celne rymy z zawiązanymi oczami. Impro is not dead!

Jakie cykliczne turnieje slamerskie w Czechach, ale i za granicą poleciłbyś polskim artystom i widzom?

Każdy slam ma swój urok, ale moim faworytem jest Pilzno. Jest tu duża baza slamowych kibiców, którzy zawsze potrafią stworzyć niezapomnianą atmosferę. Polecam jednak wykorzystać jakąkolwiek okazję i odwiedzić czeski Slam Poetry w dowolnym mieście. Nasz slam jest barwny i przepełniony humorem, z którym potrafimy podejmować i poważne tematy. Każdy slamer ma swój osobny styl i to mnie w tym wszystkim bawi najbardziej!

Jakie ograniczenia narzucasz sobie w improwizacji? Czy są tematy w jakie starasz się nie wchodzić? Słowa, których unikasz? 

Nie mam żadnych ograniczeń. Czasem pojawi się temat, który mi się nie podoba, wtedy albo postanowię z nim powalczyć i w jakiś sposób tak go do siebie nagnę, że będzie mi odpowiadał, albo zwyczajnie powiem publiczności, że to głupota i żeby podali mi inny 😀

I na koniec klasyczne pytanie o artystów, którzy Cię inspirują – w poezji, ale też muzyce czy teatrze…

Jeśli mowa o slamie, to pozwalam sobie na inspirowanie się każdym slamerem, z którym występuję. Myślę, że mamy tak wszyscy i jesteśmy tego świadomi. Tak jest najlepiej, każdy jest dobry w czymś innym, a reszta się może od niego uczyć. Co więcej jesteśmy bardziej rodziną niż rywalami, więc nikt tego nie traktuje jak kradzieży. Poza slamem bardzo wpływa na mnie PIO SQUAD, czyli czeska hiphopowa kapela z Jihlavy.


Metoděj Constantin (właściwie Matěj Masařík)

Urodzony
23.5.1987 w Pradze

Zawód
copywriter, moderator

Inicjatywy
Freestyle Mondays (open mic) End Of The Weak (turniej raperski), Dr. Klaun – występy w roli klauna na dziecięcych oddziałach szpitalnych,Tajemství Vesmíru, improwizowany serial teatralny, improwizowane występy teatralne dla dzieci.

Osiągnięcia
Mistrz Republiki Czeskiej End Of The Weak 2010,
Mistrz Republiki Czeskiej Slam Poetry 2013,
Zwycięzca eliminacji regionalnych Young Lions 2013 w kategorii media.

Często pomaga ludziom, którzy tego potrzebują, poświęca się pracy charytatywnej i z dziećmi. Obecnie wspiera Whisper Magical Hospital, szpital dziecięcy w Jinja w Ugandzie. Więcej informacji na jego temat znajdziecie na saysomething.cz