Rafał Gawin – wiersze (06.2020)

ONA TU JEST. I TAŃCZY DLA MNIE

Koro z ja, nadziejo powtórnych przejść,

pozwól, bym się jak najdłużej nie zawinął.

Pasja sklejania niezgrabnych modeli

Ba, rdzo, cię kocham, liczą się

wyłącznie trwałe ślady. Więc jednak

mono, choć ryczą wszystkie głośniki;

wszystko to wróg konkretu, portret

ma być bez pamięci, acz żywy,

acz racz się nie przymilać, jesteś

ciałem obcym w zdrowym systemie

wartości, mnożonych przez przemoc.

Prze moc – mogę to  p r z e l i t e r o w a ć,

ale czy potrzebne będą tak niedyskretne

przerwy w życiorysie? Niczym uchylone drzwi,

niczym okno, które utknęło w stanie uchylnym,

gdy się wietrzysz, zamiast umyć, a koledzy

skaczą ci do gardła. Zawsze chciałeś mieć

furtkę? To pielęgnuj ten ogródek, a nie tylko

zakopujesz trupy. Do korzeni: energia

i egzaltacja: prawica i lewica

w masturbacji pozorów. Powiedziałem

za dużo? To dlaczego to zapisujesz

w samym środku braku symetrii,

w jądrze jasności, którym jątrzysz

ramy? Obraz się sam

nie naprawi, gdy język go liże

niczym sztuczny ogień. Gdy palisz

dowody na istnienie, a jednak zgliszcza

noszą brzemię twojej walki, przegadanej

przez śmierć. Stajemy się lepsi,

dlatego nikt nam jej nie daje

za darmo.


DOBRZE, ŻE LEŻENIE TO FORMA, NIE TREŚĆ

Jestem queerem. Na stole siedzi kot,

jedną łapę ma bardziej w lewo, choć to drugą

rozdaje zdrapki. Nie wygrałem, przynieśli

mnie tu siłą i hodują. W środku gromkie

burczenie niczym rytm dawno nieczynnej stacji:

jesz-cze-tyl-ko-dziu-ra-wse-rze. Wywija ósemki

tancerz bez nogi, acz o bardzo długiej stopie

i sześciopalczastym zmyśle równowagi. Coś

pomieszałem? To teraz dopiero wstrząsnę:

obudzony odchodzę w podskokach,

śpiący staję się twoim największym koszmarem.


Dobrze, że leżenie to forma, nie treść.


Jestem queerem. Kocham inaczej kolejne

kobiety, aż brakuje mi cech płciowych,

by opiewać ich sukces. A ciebie wysyłam

na Alaskę, byś wreszcie był w stanie

i znalazł czarny ląd, który przebiega przez

horyzont tylko raz: dwa, trzy, zbyt

wiele do zachowania podzielności uwagi

i rozdzielności majątku. Centrum ma

w sobie coś z usługi dla wspólnego dobra.

I tyle elementów wystarczy na ulicy,

gdy nikt nią nie jeździ pod prąd.


POWRÓT PISANIA RĘCZNEGO. REMISJA

Zmęczony dzień próbuje połknąć dzidę obcego świtu,

którą znajomy Dariusz topi w wannie, dopóki starcza

mu ikry. I to będzie ta słynna ośmiornica? Przemocowe

macki świata chłopców. Niemocowe maski i rękawiczki

do fistingu zamiast uścisku dłoni. Kobiece trudne sprawy

w czterech ścianach domu z papieru toaletowego: takie

konstrukcje powstają w milczeniu, gdy pada za dużo słów.

Absurd i absmak. A gdy jest już po wszystkim, umyj ręce?

Piłuj moją zdradę niczym gałąź, na której siedzisz. Noc

bez rewersu, gdzie dialog wynika z dumnej kombinacji

luster. Ale jestem prześwietlony – zdejmij mnie, a ujrzysz

nagość świata bez zakażenia światem.


NIE WCHODŹ DO LASU, TAM JEST WILK

Tylko wybrani przez Boga i związani sakramentem małżeństwa mają prawo używać

organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim.

Łukasz Szumowski

Po co ci życie, gdy jest śmierć;

nadajesz rytm, w którym się nie mieścisz,

siedząc w domu na kremówkach. Zawsze wystaje.

Nadużywasz wielkich słów,

by okiełznać przeciętną pustkę. Kochasz

ponad wszystko, a jednak nigdy tak

naprawdę nie byłeś szczęśliwy. Nawet w kiczu

nie tracisz oddechu. Deklaracje

podległości, marazmy bliskości, kwarantanny

równowagi. Przerzucasz na wyższą półkę,

byle alfabetycznie. I zbierasz

się do odejścia w możliwie najtańszym

efekcie. Oszczędzasz nerwy. Najlepsze


skojarzenia zostawiając w bólu, czego

nie wypowiesz, bo uświadomiony

nawraca w konwulsjach. Jesteś tym,

od czego odizolujesz się trwale w stanie

najdotkliwszej potrzeby. W śnie

największego z węgorzy, który wolał

być wężem, ale utonął w raju,

zanim to było modne. Głodne

kawałki sprzedajesz na koniec;

i na początku zostajesz z niczym

w miękkiej walucie państwa środka

(ktoś już tak przegrał, więc

to doskonalisz).


Rafał Gawin, ur. 1984. Poeta, konferansjer, korektor, sekretarka i skarbnik oraz koordynator i reanimator kultury. Wydał 4,5 książki poetyckiej, ostatnio poemat Jem mięso (Convivo, Warszawa 2019). Tłumaczony na języki, ostatnio rumuński i włoski. Pracuje jako instruktor w Domu Literatury w Łodzi.