ONA TU JEST. I TAŃCZY DLA MNIE
Koro z ja, nadziejo powtórnych przejść,
pozwól, bym się jak najdłużej nie zawinął.
Pasja sklejania niezgrabnych modeli
Ba, rdzo, cię kocham, liczą się
wyłącznie trwałe ślady. Więc jednak
mono, choć ryczą wszystkie głośniki;
wszystko to wróg konkretu, portret
ma być bez pamięci, acz żywy,
acz racz się nie przymilać, jesteś
ciałem obcym w zdrowym systemie
wartości, mnożonych przez przemoc.
Prze moc – mogę to p r z e l i t e r o w a ć,
ale czy potrzebne będą tak niedyskretne
przerwy w życiorysie? Niczym uchylone drzwi,
niczym okno, które utknęło w stanie uchylnym,
gdy się wietrzysz, zamiast umyć, a koledzy
skaczą ci do gardła. Zawsze chciałeś mieć
furtkę? To pielęgnuj ten ogródek, a nie tylko
zakopujesz trupy. Do korzeni: energia
i egzaltacja: prawica i lewica
w masturbacji pozorów. Powiedziałem
za dużo? To dlaczego to zapisujesz
w samym środku braku symetrii,
w jądrze jasności, którym jątrzysz
ramy? Obraz się sam
nie naprawi, gdy język go liże
niczym sztuczny ogień. Gdy palisz
dowody na istnienie, a jednak zgliszcza
noszą brzemię twojej walki, przegadanej
przez śmierć. Stajemy się lepsi,
dlatego nikt nam jej nie daje
za darmo.
DOBRZE, ŻE LEŻENIE TO FORMA, NIE TREŚĆ
Jestem queerem. Na stole siedzi kot,
jedną łapę ma bardziej w lewo, choć to drugą
rozdaje zdrapki. Nie wygrałem, przynieśli
mnie tu siłą i hodują. W środku gromkie
burczenie niczym rytm dawno nieczynnej stacji:
jesz-cze-tyl-ko-dziu-ra-wse-rze. Wywija ósemki
tancerz bez nogi, acz o bardzo długiej stopie
i sześciopalczastym zmyśle równowagi. Coś
pomieszałem? To teraz dopiero wstrząsnę:
obudzony odchodzę w podskokach,
śpiący staję się twoim największym koszmarem.
Dobrze, że leżenie to forma, nie treść.
Jestem queerem. Kocham inaczej kolejne
kobiety, aż brakuje mi cech płciowych,
by opiewać ich sukces. A ciebie wysyłam
na Alaskę, byś wreszcie był w stanie
i znalazł czarny ląd, który przebiega przez
horyzont tylko raz: dwa, trzy, zbyt
wiele do zachowania podzielności uwagi
i rozdzielności majątku. Centrum ma
w sobie coś z usługi dla wspólnego dobra.
I tyle elementów wystarczy na ulicy,
gdy nikt nią nie jeździ pod prąd.
POWRÓT PISANIA RĘCZNEGO. REMISJA
Zmęczony dzień próbuje połknąć dzidę obcego świtu,
którą znajomy Dariusz topi w wannie, dopóki starcza
mu ikry. I to będzie ta słynna ośmiornica? Przemocowe
macki świata chłopców. Niemocowe maski i rękawiczki
do fistingu zamiast uścisku dłoni. Kobiece trudne sprawy
w czterech ścianach domu z papieru toaletowego: takie
konstrukcje powstają w milczeniu, gdy pada za dużo słów.
Absurd i absmak. A gdy jest już po wszystkim, umyj ręce?
Piłuj moją zdradę niczym gałąź, na której siedzisz. Noc
bez rewersu, gdzie dialog wynika z dumnej kombinacji
luster. Ale jestem prześwietlony – zdejmij mnie, a ujrzysz
nagość świata bez zakażenia światem.
NIE WCHODŹ DO LASU, TAM JEST WILK
Tylko wybrani przez Boga i związani sakramentem małżeństwa mają prawo używać
organów, które stanowią sacrum w ciele ludzkim.
Łukasz Szumowski
Po co ci życie, gdy jest śmierć;
nadajesz rytm, w którym się nie mieścisz,
siedząc w domu na kremówkach. Zawsze wystaje.
Nadużywasz wielkich słów,
by okiełznać przeciętną pustkę. Kochasz
ponad wszystko, a jednak nigdy tak
naprawdę nie byłeś szczęśliwy. Nawet w kiczu
nie tracisz oddechu. Deklaracje
podległości, marazmy bliskości, kwarantanny
równowagi. Przerzucasz na wyższą półkę,
byle alfabetycznie. I zbierasz
się do odejścia w możliwie najtańszym
efekcie. Oszczędzasz nerwy. Najlepsze
skojarzenia zostawiając w bólu, czego
nie wypowiesz, bo uświadomiony
nawraca w konwulsjach. Jesteś tym,
od czego odizolujesz się trwale w stanie
najdotkliwszej potrzeby. W śnie
największego z węgorzy, który wolał
być wężem, ale utonął w raju,
zanim to było modne. Głodne
kawałki sprzedajesz na koniec;
i na początku zostajesz z niczym
w miękkiej walucie państwa środka
(ktoś już tak przegrał, więc
to doskonalisz).
Rafał Gawin, ur. 1984. Poeta, konferansjer, korektor, sekretarka i skarbnik oraz koordynator i reanimator kultury. Wydał 4,5 książki poetyckiej, ostatnio poemat Jem mięso (Convivo, Warszawa 2019). Tłumaczony na języki, ostatnio rumuński i włoski. Pracuje jako instruktor w Domu Literatury w Łodzi.