Weronika Janeczko – TRYPTYK: OSWAJANIE ŚMIERCI [rec. M. Lebda „Sprawy ziemi”] (07.2020)

Granica lasu (2013), Matecznik (2016) oraz Sny uckermärkerów (2018) Małgorzaty Lebdy, opisywane niejednokrotnie przez autorkę jako powiązane treściowo, doczekały się wspólnego wydania w formie tryptyku Sprawy ziemi (WBPiCAK, Poznań 2020). Zbiór ten niewątpliwie ułatwi czytelniczkom i czytelnikom odnalezienie najbardziej docenianych, acz nie zawsze dostępnych na rynku książek laureatki Nagrody Literackiej Gdynia. Przede wszystkim jednak, jako tom wierszy zebranych, umożliwi nowe, pełniejsze odczytania krytyczne dotychczasowego dorobku autorki. W ramach tego szkicu postaram się prześledzić jeden z najistotniejszych, powracających na łamach poszczególnych książek motywów, obecny już w wydanej w 2013 roku Granicy lasu.  

Podmiotce pierwszej części Spraw ziemi zabrania się wypowiadania zdań rozpoczynających się na „śmierć”. To niezwykle potrzebne słowo musi być więc eufemizowane przez młodą, ufającą rodzicielskiemu oglądowi rzeczywistości bohaterkę, która zastępuje „śmierć” opisem okoliczności, w których prawdopodobnie nastąpiło umieranie lub takich, w których najpewniej o nim się mówi. Otaczająca je tajemniczość, tabuizowanie przez dorosłych procesu, który podmiotka-dziecko obserwuje w świecie istot żyjących i po swojemu rozumie, powoduje, że mówiąca w wierszach oraz jej towarzysze (trochę dziecięce, trochę zwierzęce wspólnotowe „my”) wykształcają własny, niezakłócony przez dorosłe otoczenie obraz śmierci.

Dziecięce próby wytłumaczenia sobie obejmowanego przez rodziców tajemnicą ostatniego elementu życia kończą się określaniem go – w sposób skądinąd bardzo dojrzały, acz mało świadomy – jako pewnego rodzaju przenikania się, niemal czułego zastępowania jednej materii przez inną  oraz wzajemnej przynależności, a także wymiany składowych w obrębie tego, co naturalne (w studni kiedyś utopiła się kobieta, teraz zupełnie bezpiecznie pijemy z niej wodę (studnia); piciu wody z rzeki odpowiada w pewien sposób rzeczna ofiara z chłodu (ofiara), śmierci przez utopienie – oddanie ciała jezioru (pochwała wody). 

W związku z tym dzieci używają słów związanych ze śmiercią w zupełnie nieadekwatny sposób, chociażby do opisania wyglądu chłopców (o włosach białych jak śmierć) lub w ramach słowa-rekwizytu zaczerpniętego z frazy Biblii jako ostatni wróg zostanie pokonana śmierć. Nie boją się umierania, tylko nastroju, który dorośli budują wokół niego (da się u Lebdy wyczuć pewien mroczny, norwesko-baśniowy posmak wieczoru w sąsiedztwie ubojni). Dlaczego więc śmierć stanowi  tak istotny element zarówno pierwszej części tryptyku, jak i całych Spraw ziemi? Przede wszystkim dlatego, że  uwagę przykuwają tutaj perspektywy, z których się o niej mówi i które w tym mówieniu pośredniczą. W Granicy lasu mamy do czynienia z przywoływaną z pamięci, dziecięcą perspektywą patrzenia na umieranie, zdającą się uniemożliwiać dorosłej już podmiotce zrozumienie nieodwracalności odejścia rodziców, którzy – jako tworzący tabu śmierci – nad śmiercią panowali, mogliby więc nie podlegać jej prawom. 

Nienazywanie śmierci śmiercią powoduje niemożność precyzyjnego nazwania sytuacji, w której znalazła się podmiotka. Z okazji odejścia rodziców powstają więc wiersze o tytułach bez tytułu (I, II i III), które opisują umieranie bardzo niebezpośrednio i tym samym odwlekają konieczność uznania jego wpływu za rzeczywisty. Dojrzewanie do odtabuizowanego pojmowania śmierci wiąże się z koniecznością stopniowego wychodzenia z dziecięcości (pory roku leniwie odbierały nam dzieciństwo, od którego jeszcze jesteśmy ciepli i chorowici), które wydaje się względnie łatwe, niemal naturalne, ale tylko w związku ze śmiercią osób i istot mniej znaczących niż rodzice – natomiast w odniesieniu do nich staje się nagłe i traumatyczne, niemal uniemożliwiające myślową obecność w tym doświadczeniu w ramach niezapośredniczonej, pierwszoosobowej perspektywy (która w tej książce pojawia się niezwykle rzadko). Podmiotka, przyjmując perspektywę dziecięcą, korzystając ze wspólnotowego „my” oraz zanurzając się w opisach „zadrapań [i] cierni”, które dotknęły kiedyś ją samą i osoby jej bliskie, zapewnia sobie dystans od przeżywania śmierci w tym ja, w którym śmierć rodziców rzeczywiście ją zastała. Oddalając się językowo, zmniejsza siłę konfrontacji z właściwą sytuacją, częściowo ją odsuwa.  Strategia ta, jak widać w ostatnim wierszu Granicy lasu, nie okazuje się jednak całkiem skuteczna. Najpewniej z  tego też powodu powstają dwie kolejne książki cyklu – Matecznik oraz Sny uckermärkerów.

Czytanie Spraw ziemi jako pojedynczej, trzyczęściowej książki znacząco poszerza możliwości interpretacji zawartych w niej utworów. Również tytuł pierwszego tomu absolutnie zmienia znaczenie, jeżeli do jego rozumienia wykorzystamy dokonane przez wszechobecnego w Mateczniku ojca podmiotki nałożenie maski lasu na śmierć, o której, pewnego sierpnia, miał powiedzieć córkom po raz pierwszy  (wielkanocne święcenie pól: dzielenie). Granica lasu staje się wtedy (jeszcze pewniej niż wcześniej) “granicą śmierci”: wprowadzeniem do rozmów o umieraniu, zarysowaniem granic (osobistych, społecznych) w mówieniu o nim, natomiast Matecznik (w dosłownym znaczeniu leśna trudno dostępna łąka) uznany może być za jej poszerzenie. Historia zarysowana w drugim tomie tryptyku Lebdy ponownie buduje się wokół oswajania śmierci, jednak tym razem wyłącznie śmierci ojca podmiotki, który występuje w tych wierszach jako najistotniejsza rodzicielska postać. Przepracowywanie jego straty odbywa się dzięki wykorzystaniu perspektywy żyjącego z ojcem jabohaterki. Podmiotka dokonuje fuzji siebie z teraz (w trakcie przeżywania żałoby) ze wspomnieniową sobą z czasów mieszkania z ojcem – w związku z tym, podobnie, jak w każdej z części tryptyku, tworzy pewien rodzaj metaperspektywy: zatopienia się w przeżywaniu przeszłych sytuacji przez osobę, która już wie, jak one się skończą  i wchodzi w te sytuacje ponownie, mając świadomość, że wraz z końcem historii ojciec umrze.

Na łamach Matecznika ojciec (jak sam się określa w wierszu listopad: złe III z intencji troskliwy, jednak najprawdopodobniej uznawany za surowego i niesprawiedliwego) otrzymuje miejsce, w którym, córka dokładnie przytacza jego słowa: życiowe instrukcje, napomnienia, uwagi zapamiętane przez podmiotkę być może jako najbardziej istotne lub takie, które stały się dla niej ważne dopiero po odejściu ojca. Słowa te, jak się okazuje, wyjaśniają przyczyny tabuizacji umierania w Granicy lasu, naprowadzając czytelniczkę na ścieżkę poznawania śmierci w jej pełnym, słownikowym znaczeniu.

Dzieci pojmujące śmierć po swojemu były traktowane przez ojca podobnie jak zwierzęta, częściowo dlatego, iż nie zadawały niewygodnych pytań – pozornie niepotrzebne zdawało się więc tłumaczenie im istoty umierania. Wraz z upływem czasu, który leniwie odbierał im dzieciństwo zaczynały jednak zadawać pytania, którym ojciec miał ochotę uważniej się przyglądać (pomyślałem że tej z was która jako pierwsza // zapyta o sprawy lasu pokażę wszystko // dokładnie do samej krwi). W związku z tym Matecznik stał się wspomnieniem wysłuchiwania odpowiedzi na trudniejsze dziecięce pytania oraz rozmów dotyczących „pracy we krwi” związanej ze szczegółowym poznawaniem aspektów zarówno życia, jak i śmierci 

Na łamach Matecznika ojciec staje się osobą, która mimo tego, że nie mówiła o śmierci wprost i miała nad nią w dziecięcym mniemaniu podmiotki jakiś rodzaj kontroli, zaczyna tej śmierci podlegać. Mimowolnie pokazuje bohaterce, na czym polega odchodzenie osoby, która wydawała się – i  być może chciała być – oporna umieraniu (przypomnijmy sobie odkrycie podmiotki dotyczące faktu, że i ojciec ma krew, ulega zadrapaniom). Ojciec, jak zauważono w licznych recenzjach książek Lebdy (choćby autorstwa Jakuba Skurtysa na łamach czasopisma Inter-) zajmował się w dużej mierze tym, co reprezentuje ruchliwe życie – pszczołami. Na  przykładzie ich funkcjonowania uczył córkę tego, co w jego rozumieniu związane było właśnie (wyłącznie?) z życiem: pszczelarstwa (węzę // wkładaj delikatnie wybieraj ciepłe dni aby nie przeziębić // gniazda bądź uważna); niechętnie odnosił się do sytuacji związanych ze śmiercią i chorobą. Można przypuszczać, że nie widział się w roli nauczyciela śmierci, którym ostatecznie –  chcąc, nie chcąc – został (ukrywałem przed tobą // chorobę pszczół// (…) to przecież na ich przykładzie // miałem cię uczyć życia // nie śmierci). Ojciec, który w pamięci córek nie chciał być łączony ze słowem „śmierć” i odwracał dziecięcą uwagę od jej właściwego znaczenia (odwracałem waszą uwagę na sprawy ziemi // tak skutecznie że myśląc o mnie będziecie // mówić językiem roślin) nie zdołał uniknąć swojego odejścia  – zmienił wyłącznie jego etykietę. 

Zgodnie ze słowami ojca podmiotki można by uznać, że na terenie Spraw lasu to, co leśne/roślinne w książce miałoby dotyczyć zmarłego lub mówić o nim w taki sposób, w jaki sobie tego życzył – „językiem roślin”, który nie wydawał się na pierwszy rzut oka bliski językowi śmierci (nie odbierajmy oczywiście całej roślinności u Lebdy wyłącznie jako symbolu umierania – to po prostu jedno z jej znaczeń, istotne w kontekście omawianego tematu). Ojcowska perspektywa patrzenia na śmierć łączy się niejako z perspektywą, w której zanurza się  podmiotka-dziecko w Granicy lasu, a później podmiotka żyjąca z ojcemna łamach Matecznika: ojcowska zmiana w przedstawianiu dziecku ostatniego aspektu życia warunkowała możliwość przyjęcia i zrozumienia jego śmierci przez córkę. Oswajanie odejścia zdaje się kończyć wraz z ostatnim wierszem drugiej części tryptyku Lebdy, w którym podmiotka wkłada do trumny ojca scyzoryk, którym uczył ją „pracować we krwi”. 

Po Mateczniku jedynym jeszcze nieprzepracowanym, tabuizowanym za życia rodziców odejściem, jest śmierć jej siostry: Magdaleny Lebdy, która – jak przypomniała w posłowiu do Spraw ziemi Paulina Małochleb –  zmarła przed narodzinami autorki Snów uckermärkerów. Trzecia książka tryptyku onirycznie ożywia pierwszą siostrę, o której można było usłyszeć w kilku wierszach Matecznika, pozwala jej również na uczestnictwo w świecie na równi z innymi mieszkańcami Żeleźnikowej Wielkiej. By oswoić tę śmierć, podmiotka ponownie musi zatopić się w sprzyjającej temu perspektywie: przenosi się w specyficzny rodzaj snu na jawie, którego jest zarówno uczestniczką, jak i właścicielką. Zanurzona w niemożliwym poza snem wrażeniu obserwowania znanych jej z codzienności wydarzeń, w których ma nie jedną, a dwie siostry, buduje sobie obserwacyjny dystans – poznaje parę kobiet jakby na nowo, z oddali, za pośrednictwem quasi-fotograficznych zbliżeń na te szczegóły ich funkcjonowania, którym akurat ma ochotę się przyjrzeć. Choćby i senne poznanie Magdaleny – zapomnianego przemodlonego // choć niesprawiedliwie zdaje się nadawać tej siostrze istnienie w języku, którego to istnienia, z powodu wpisania jej w rodzinną „historię milczenia”, była pozbawiona

W kontekście przepracowywania śmierci bliskich członków rodziny Sprawy ziemi można by uznać za stopniowe, precyzyjne nazywanie przez mówiącą w wierszach  umierania umieraniem i niczym innym. Zdjęcie tabu ze śmierci, której rodzinnie nakładano maskę milczenia  oraz „spraw lasu” pozwala jej zaistnieć w języku i ze składowej „ciężkiego powietrza” pamiętanego przez żeleźnikowe dzieci stać się istotną częścią opowieści o domu, który łączył kiedyś rodziców, braci i trzy siostry, formując ich rozumienie śmierci. Wielokrotne  okrążanie podobnych tematów w ramach każdej z trzech książek – zwróćmy uwagę na podobieństwo lub wręcz powtarzanie się tytułów dotyczących ognia, łuny, pierwszych dni wiosny – i ujmowanie ich z różnych perspektyw (w Granicy lasu dziecięco-zwierzęcego „my”, które nie zna śmierci; w Mateczniku ja żyjącego z ojcem, które wspomina jego zmaganie się z odchodzeniem; a w Snach… senno-zdystansowanego ja, które ostatecznie oswaja się z obecną w rodzinie śmiercią) pozwala na pełne, dogłębne zrozumienie przez podmiotkę „spraw ziemi” i – być może – uzyskanie pewnego rodzaju „uzdrowienia”, na które liczyła, będąc jeszcze na „granicy lasu”. 


Weronika Janeczko – doktorantka CogNeS UJ, badaczka, psycholożka. Publikowała w “Wakacie”, „biBLiotece”,„Gazecie Wyborczej” i „Małym Formacie”. Mieszka w Krakowie. Prezeska zarządu fundacji KONTENT.