Łukasz Kaźmierczak/Łucja Kuttig – wiersze (03.2021)

redukcja pamięci jelitowej [rozpuść ego]

wilk/wilczyca wymienia sierść wywleka się ze starej skóry nieco skamląc jak szczenię

z bólu za zrywaniem gdzieniegdzie przyssanych strupów wykwitłych zrostów

sen ten redukuje człowieka w nurcie ahumanistycznego manifestu na początek w człowię

gdyż bodaj orzechy noszą po skorupie dziecię miękkie słodkawe: wylinkę po wilku/wilczycy

wypełnić daje się tkaninami kiru miększymi od miękkich żywych tkanek



skracanie przechodzi przez czynność i człowi co znaczy kompresuje w pluwialną aurę

większość serotoniny nie oddycha w płucach – jej przemożną ilość syntezuje w brzuchu:



człow – kołtunieje w czop z kultur bakteryjnych trzebionych przez chorobę alzheimera

pozostałości nie chowają pamięci lecz pole na stukot głaskanego futra: interpretację szczęku



wyjąkującego ostatnie sylabiczne słowo w procesie redukcji: czło cało czuło że cło

cełło blond płowe czoło nowowilka/nowowilczycy na powrót dziko wybiegło w ulewę



jelita całkiem czupurnie radzą sobie bez nerwu błędnego niczym czeszczyzna bez

samogłosek jedynie nerw zachodzi w czł co nie: już nie znaczy – co nie wytwarza

neurotransmiterów ani kobalaminy: czego nie odbuduje biotyna: sierści włosia



brakuje skorowidzu na cz i tym zaimkiem – kultury bakterii rozpoczynają najprostsze pytania


styl niezalecany przez polonistów

ono grzeje się jak pies na pełnym słońcu od strony werandy
jakim zaimkiem zaczynają pytania w jego brzuchu – kultury bakterii
słowem tym: co – i powtarzajmy po bobiku: „tato to ona” wbijaj
kłucie w żywą skórę: „tato to ona” (bez przecinka) – nieprawda, że
rodzaj nijaki nosi wyłącznie dziecię gdyż też kurwiszcze

ono bierze się do pracy jak w luterańskich liturgiach a tu brakuje
oprzyrządowania językowego na stopiony wosk spływający aż po tors
spadając aurą w słońce stając wodą w morzu lub okrakiem na tafli

ono słyszy się w sobie i nie wie gdzie domyka cudzysłów a owo
otwarcie jątrzy bezmierniej niźli cudzych słów jasność

ono nie zna manier i nie ma wyczucia stylu: wierzga odnóżami
przewrócone na grzbiet dopóki apoptoza nie uruchomi odliczania
samymi ruchami kończyn spala wnętrzności włączywszy jelita
krzyżuje się w końcu na metę w kopniętą literę „że” z cyrylicy
tym spójnikiem po rotacji zostawia miejsce na mowę niezależną, że


112 jest zajęte #prank

w kieszeniach na wylot mogą przejrzeć
i znaleźć tam komputery lepsze niźli te co
ongiś wysyłały w kosmos koty i myszy a
nawet myślących ludzi nieorbitujących
od cukru

załączamy zatem symulację na один два три
odpalamy aplikację na szarych komórkach
z ochroną danych osobowych i z wieloma
bramkami ognia ale trajektorie nie znają
punktów brzegowych bo po co ludziom
mierzalność czy spełnianie założeń z nie-
rozumialnych książek po czym jedynie co
w kosmos puszczamy to nerwy

te emocje spożywa struktura obliczeniowa zwana matrycą
usb hf lo-fi albo https – doprawia je tymiankiem oregano i
bazylią żeby zwiększyć stężenie eugenolu i eugeniki w żyłach
niedobranych z witaminą d o niedoborach jeszcze mena-
chinonu z oddziału o siedmiu sprzężonych izoprenach na-
prężonych przez cywilizację śmiechu bądź beki

ten cynizm nas wykończy i pół biedy gdyby chodziło li tylko o diogenesa
lub filozofki a tu po prostu elenktycznie zbijamy baterię z energii: wystawiamy
twarze na słońce zakryte pyłami z paliw kopalnych: wyglądamy zaćmienia
błędu krytycznego
światła

tymczasem to wyłącznie księżyc wytrąca nas z
argumentów – osiadamy na ziemi w rozbiciu
w wypalonych rakietach 


wittgensteinofilia

I
bo mówi że kwintesencją sztuki:
wernisaże bo co mogę z galerii
skoro dialog podejmuję z materią
a nie z energią

schodzę zatem po schodach aż do kwantów
usiłuję w ruchach browna osiągnąć nieskończoną
granicę – ukazuje mi się jednak jej nieistnienie
dosięgam obcych słów i wymieniam wizyty
d’orsay louvre deichtorhallen
ciąg ms1 ms2 msn pompidou i

II
i przerywa mi tu, krzyczy: wernisaż
vernissage wernie-sage znaczy
„kto jakoby nigdy nie mówi”:
nie powie prawdy „sage-und-schreibe”
inaczej bogiem a prawdą – i sławą

lisiecką się przechwala w znajomych
na społecznościach
mnie sława razi: nie umiesz

obijam się o akty mowy
w ruchach browna aż wtemIII
nas go czy nas tu zastaje czerwiec
właściwie wakacje które kończą
wernisaże i sezon na nie i nie trzeba
wybierać spośród wielu wydarzeń
wyklikiwać zainteresowania warszawą
wyczekiwać sezonu w sobie
w liaison w romansach i w dali ode mnie
w metrze koło ratusza mamrocze
je m’appelle i że tyle pamięta

wpycha moje wyrazy językiem „mit
ach und krach” co znaczy ledwo
nieledwie wybiegamy apartamentowi
naprzód składam jego ubrania oraz
wittgensteina: jego niemieckie zdania
brzmią mi w uszach jak modlitwa


Łukasz Kaźmierczak/ Łucja Kuttig – autorze próz poetyckich Kokosty (Łódź, 2018) oraz tomiku Agresty (Poznań, 2019). Publikowało w czasopismach, zinach i antologiach. Obecnie przygotowuje książkę Orzechnia. Orzechnini – Orzechnica – Orzechniczka.