Marta Koronkiewicz – Trzecie osoby [rec. K. Janiak „Zakaz rozmów z osobami nieobecnymi fizycznie”] (03.2021)

Nowy tom Kamili Janiak, Zakaz rozmów z osobami nieobecnymi fizycznie (WBPiCAK, Poznań 2020) to książka obszerna – 54 wiersze na niemal 70 stronach. To też książka wizualnie bogata – tak jak przy poprzednich tomach, Janiak współpracuje tu z graficzką Olą Wasilewską, która opatrzyła wiersze ilustracjami. Równocześnie jednak, może paradoksalnie, nowy tom wydaje się mniej zamaszysty niż niektóre poprzednie, jest ewidentnie cichszy, a mówiąca zajmuje jakby mniej przestrzeni, zwraca na siebie mniej uwagi niż kiedykolwiek wcześniej. I stanowi to tyleż najważniejszą zmianę w obrębie twórczości Janiak, co najistotniejszy, zapewniający formalną spójność element nowej książki. Po kolei jednak.

Zakaz rozmów… ukazał się pod sam koniec zeszłego roku i z owego niesławnego roku cały się bierze. W umownym skrócie można by powiedzieć, że stanowi rodzaj kroniki 2020. Ważny jest i rok, i fakt, że to raczej kronika niż dziennik czy pamiętnik, na które to formy polowano w różnych literackich konkursach już od pierwszych lockdownów. Janiak jednak nie komentuje jednak introspektywnie samego doświadczenia izolacji i poczucia zagrożenia, a przeciwnie, skupia się na innych, wielu innych, którzy stają się bohaterami jej wierszy. W większości przypadków mamy tu bowiem do czynienia z narracjami trzecioosobowymi, niedookreślony obserwator mówi o „kobiecie, która”, o „mężczyźnie, który”. Otwierający tom wiersz nosi znamienny w tym kontekście tytuł: kobieta, o której mało wiemy.

Mimo że narrator ma dostęp do ich myśli czy ich domów, o większości bohaterów nie dowiadujemy się dużo. Czasem jednej osobie poświęcone jest kilka wierszy-wglądów, czasem tylko jeden – czasem musimy zgadywać, czy chodzi nadal o tę samą postać, czy nie. Konkretne w wierszach są bowiem chwilowe sploty emocji i stojących za nimi sytuacji, a nie same osoby. Zakres owych emocji mieści się gdzieś między niewyrażoną bezradnością, zmartwieniem a cichą desperacją, tlącą się rozpaczą. Paweł Kaczmarski zauważył, że już w wierszach przeciwko ludzkości z 2018 roku charakterystyczny dla wcześniejszych wierszy Janiak przejmujący gniew przechodzi w melancholię i przygaszenie[1]. Zakaz rozmów… przełamuje zaś ową melancholię, przeciągając ją na stronę przejmującej niemocy. Przygaszenie zaś staje się owej niemocy symbolem, wskazuje, że Janiak mówi o emocjach niewyrażanych, niedzielonych z innymi (emocjach, z którymi tymczasowo bohaterki i bohaterowie próbują się uporać w samotności, po pracy, w krótkim wyjściu na balkon, w zaparkowanym samochodzie przed wejściem do domu). Źródłem cierpienia okazują się różnego rodzaju osamotnienia – wynikłe z czyjejś śmierci, ale także z nieumiejętnej, nieczułej obecności. Albo z samej niemożliwości przekazania komukolwiek swojego smutku. Tytułowy zakaz rozmów z osobami nieobecnymi fizycznie – rozumianymi jako osoby wyobrażone – ostatecznie nie jest przez bohaterów przestrzegany, stanowi raczej napomnienie kierowane przez nich do samych siebie wówczas, gdy grozi im przekroczenie granicy całkowitej wsobności, odłączenie od żyjących.

W opowiadanych scenach przeczuwa się dramat rodzin zamkniętych nagle ze sobą, skazanych na siebie w 2020, rodzin odbywających dziwne żałoby. Janiak płynnie przechodzi jednak od tych obrazków do wierszy, w których pobrzmiewają echa protestów przeciwko zmianie ustawy o dopuszczalności aborcji. Stanowisko samej poetki jest tu jasne, ale częściowo dzięki temu teksty nie mają w sobie nic publicystycznego. Janiak z uwagą  – co nie znaczy ze zrozumieniem, ale z pewnym współczuciem – przygląda się tym, którzy stoją po stronie kontrowersyjnego wyroku, po stronie zaostrzania prawa. Widać to w dwóch poniższych wierszach, w ogóle charakterystycznych dla tonacji całej książki:

 pani k. boi się siebie

że jak tylko się urodziła, miała taką fantazję,
że jest nieskalana.
dostała szatę z domestosa i światła.

że się pod nią schowa i już nikt jej nie.
że znajdzie podobnych i będą szli silni bogiem,
silni w sobie i oczyszczą ten kraj ze zbędnych narządów.

a ona, choć trzeba odebrać ludziom co ludzkie,
nawet się z tego nie spowiada.

cruciatus

mały palec u stopy bolał coraz bardziej,
rajstopy piekły w obolałe nogi,
ale pani k. modli się, żeby zrozumieli,

że chodzi tylko o zachowanie porządku,
że ból minie, kiedy tylko przestaną się opierać:
palce, stopy, ludzie, dzieci, zwierzęta, kolana.

Ten, kto opowiada o pani k., ujawnia kulawą i nieco przerażającą logikę jej myśli, przedstawia dość empatycznie jej zmęczenie i lęk, ale także dramatyczne konsekwencje ulegania im. Tytułowe cruciatus odsyła nas bowiem i do krzyża, i – przy pomocy milenialsowego odniesienia do Harry’ego Pottera – do niewybaczalnego zaklęcia wywołującego skrajne fizyczne cierpienie.

W tomie znalazło się także kilka znakomitych wierszy pobrzmiewających dawniejszą twórczością Janiak, np. przed wiatrem, wszystkie wasze gry w sekundę stały się chujowe, wszystkie baraki świata. To utwory dłuższe, oparte o pewien flow wyliczenia i powtórzeń, a nawet rymów gramatycznych; utwory na swój sposób bardzo polskie, w sensie: o Polsce, o polskości, o kondycji polskiej. W każdym z nich trochę inaczej układa się relacja tego, kto mówi do zbiorowości. Pierwszy stanowi wakacyjny, nadmorski obrazek, zawierający ślad czułości wobec wiecznie zmartwionych wszystkim Polaków, opisany z perspektywy zanurzonej w morzu obserwatorki. Drugi z wierszy trochę ogólnym  wydźwiękiem, trochę rytmem przypomina technicolor apocalipse ze zwęglonej jantar, czyli wiersz-wyliczankę, że przyjdzie tęcza i was zje; dominuje tu rozszalała niechęć do wszystkiego i wszystkich, mówiąca ustawia się w kontrze do zbiorowego adresata, określanego jako „wy”:

(…)
wszystkie wasze domy są brzydkie
i zimno w nich w serce
wszystkie samochody śmierdzą
i są obłe jak robaki.
wasze sukcesy w skokach narciarskich
są sfałszowane,
a piłkarze to roboty
(…)
a wasze religie im silniejsze, tym bardziej pazerne,
bo religia im silniejsza, tym bardziej głodna.
i na ranach kłutych i płaczu
każde wasze marzenie jest oparte.
i wszystkie wasze dzieci chore są
kasia, majkel, małgosia, john albo będą
zapadać na każdą chorobę za darmo.

Trzeci z wymienionych wierszy to z kolei manifest antywielkomiejski, małomiastowy i wiejski, manifest pokolenia wychowanego i mieszkającego w warunkach dyktowanych przez biedę, w barakach i kamperach. Tu z kolei, choć gramatycznie mamy znowu do czynienia ze zwrotem do jakiejś grupy (chłopaki z baraków, łączcie się!, dziewczyny z baraków, łączcie się!), a pierwsza osoba nie pojawia się nigdzie wprost, to mówiąca – podkreślając masowość tej grupy – włącza się w nią ostatecznie, identyfikuje się z nią.

Takie niemal zupełne wycofanie podmiotu pierwszoosobowego z książki (jest tu kilka wierszy pisanych w pierwszej osobie, ale stanowią one wariant wierszy o przypadkowych bohaterach – to oni są mówiącymi podmiotami, co sygnalizują zmieniające się rodzaje gramatyczne czy ewidentna nietożsamość sytuacji w kolejnych tekstach) stanowi najciekawszy zabieg Zakazu rozmów... O pierwszych trzech tomach poetki Jakub Skurtys pisał, że łączy je spójny, wyrazisty podmiot, od razu jednak zastrzegał: Dobrze wiemy jednak, że taki podmiot szybko się wyczerpuje, że jest ograniczony przez własną prawdę, przez jednostkowość perspektywy i konieczność godzenia „prywatnej narracji” z doświadczeniem wspólnotowym. Najpierw mówi w swoim imieniu, potem zdarza mu się chóralne „my” (…), które kończy się rozczarowaniem i aktem alienacji[2]. Mizantropijne wiersze przeciwko ludzkości wydawały się właśnie świadectwem owego rozczarowania. Dokumentujący dramatyczny rok 2020 Zakaz rozmów z osobami nieobecnymi fizycznie przynosi reorganizację tej sytuacji komunikacyjnej – pojedyncze scenki nie służą tu podkreśleniu jednostkowości doświadczeń, Janiak nadal myśli w perspektywie społecznej, socjologicznej, znalazła jednak sposób, by inaczej się w tej książce rozlokować, inaczej zarządzać relacją z czytelnikiem, dla którego, jak wszechwiedząca narratorka, staje się ostateczną ramą całej kroniki.


[1] Paweł Kaczmarski, Wkurwy, złostki i pomiędzy. O wierszach Kamili Janiak, „Śląskie Studia Polonistyczne” 2019, nr 2.

[2] Jakub Skurtys, Ja-składnia, https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/recenzje/ja-skladnia/