Najnowsza książka Macieja Taranka Impresariat (SPP oddział w Łodzi, Instytut Literatury, 2021) to dla niego, jak mówił podczas spotkania1 z Patrykiem Kosendą, rodzaj pożegnania z wydarzeniami i odczuciami, które gromadził w myślach od czasu debiutu i których chciał się niejako pozbyć podczas pisania kolejnej książki.
Pozbywaniem się pozostałości tego, co jako czytelnicy już znamy, jest z pewnością pierwsza część Impresariatu – repozytorium, stanowiąca zbiór wierszy, które z różnych powodów nie znalazły się w debiucie Taranka (repetytorium, Hub Wydawniczy Rozdzielczość Chleba 2013). Z pewną dozą przyjemności, a z pewną zawodu trafiamy na wiersze stanowiące kontynuację cyklu boom, a także utwory nawiązujące do stylu komunikacyjnego Rozdzielczości Chleba; wśród nich również wiersze-przetworzenia repetytorium wzbogacone o nawiązania do wydarzeń mających miejsce po 2013 roku (tu zdecydowanie najlepszym przykładem wydaje się wiersz tytułowy dla tej części książki). Ze względu na to, że repozytorium w dużej części dubluje styl debiutu Taranka, można by się spodziewać, że autor-bohater Impresariatu będzie bardzo podobny do autora-bohatera repetytorium, jednak już w pierwszym wierszu następuje jego aktualizacja do właściwej dla najnowszej książki wersji. Tom ma więc być zarówno dziejami końca, jak i dziejami początków – wiązać się z domknięciem starej i otwarciem nowej dykcji(oto jest śmierć autora. oto są narodziny autora. oto są dzieje końca. oto są dzieje początków).
W repozytorium Taranek żegna się ostatecznie z Rozdzielczością Chleba (w wierszu oto przesłanie dla przyszłych pokoleń), mimo tego jednak jego poetyka pozostaje pod stałym wpływem jednego z członków Hubu – Tomasza Pułki (świętej pamięci TP, świętej pamięci SA), widać to chociażby w wierszach władza czy teraz; autor domyka i kończy też serię boomów. W pierwszej części książki Taranek stopniowo odchodzi od dykcji skupionej prawie wyłącznie na obserwowaniu tego, co wobec bohatera zewnętrzne, stanowiące tło, niedotykające go osobiście. Stąd właśnie przesadna niemal obfitość repetytorium w repozytorium – feta podczas ostatniego spotkania, która chwilami może irytować. Po czwartym boomie pojawia się jednak wiersz intro z frazą wejść w głąb ślepego oka kamery i opowiedzieć o tym, czego się nie widziało:, chwilę późniejodpowiada mu wiersz outro, a w nim fraza wyjść z głębi ślepego oka kamery i opowiedzieć o tym, co się widziało. Część pierwsza impresariatu zaczyna więc sama dzielić się na część „starą”, à la repetytorium – skupioną na wydarzeniach dziejących się „w tle” podmiotu, które nie dotykają go w danym momencie osobiście, oglądanych za pośrednictwem ślepego oka kamery; oka, które, jakbyśmy powiedzieli po facebookowemu, „bierze udział, ale nie uczestniczy” – i część „nową”. „Nowa” otwiera się boomem #∞ i rozciąga aż do ostatniego wiersza całej książki, ostatecznie prowadząc do przesunięcia poetyki w kierunku tego, co poza kamerą; skupienia na tym, co Tarankowe „się” („rzeczownik odsłowny od bezosobowego aspektu czasownika dokonanego w teraźniejszości liczby pojedynczej pierwszej osoby zaimka zwrotnego w stronie zwrotnej”) może się zaangażować. Bohatera „starych” boomów dotyka boom wycelowany precyzyjnie w niego, boom osobisty dotyczący narodzin syna, podczas których był myślami/ciałem dokładnie w trakcie wydarzenia, nie – jak w pozostałych wierszach z cyklu równolegle do niego.
boom #6
nie dałem bana, kiedy donald trump
wydał oświadczenie, że zdradza rożawę
nie dałem bana, kiedy recep erdoğan
wydał rozkaz bombardowania rożawy.
nie dałem bana, więc wciąż trwa ta rzeź jebana.boom #∞
wciągała mnie wielka czarna dziura,
kiedy za horyzontem zdarzeń rodził się syn.wciągała mnie wielka czarna dziura,
kiedy za horyzontem zdarzeń rozległ się krzyk.wszechświat powiększył się i nagle skurczył.
Wskutek narodzin syna wszechświat powiększył się i nagle skurczył. Tak można uzasadnić zmianę poetyki z zewnętrznejw jakimś sensie – pozornie szerokiej – na wewnętrzną, bliską podmiotowi, pojawiającą się w wyniku zmiany w otaczającym bohatera świecie, za którą nieodłącznie podąża zmiana osobowa: starego autora w nowego, rozszerzenie się z „jabłka” o „pestkę”, a także koniec jednej historii i początek drugiej, czyli już „właściwego” impresariatu.
Taranek podczas jedynego do tej pory spotkania autorskiego związanego z drugą książką powiedział, że obie części Impresariatu łączy tematyka relacji mieszczących się w ramach ojcostwa – rozumianego nie tylko tradycyjnie, ale również jako niejednokrotnie oparte na przemocy relacje państwowe i rodzinne. Wydaje się jednak, że to tylko dyplomatycznie sklejający nieprzystające części książki, zupełnie niekonieczny zabieg – nie jest nigdzie powiedziane, że drugi tom poetycki nie może pokazywać drogi przeistaczania się jednej poetyki autora w drugą, a to przecież wyraźnie dzieje się właśnie w Impresariacie.
Ojcostwo, którego dotyczy druga część książki, otwierające się dla bohatera wraz z końcem repozytorium, dotyka go podwójnie: jest on synem dla zmarłego, żegnanego na sposób lebdowy2 ojca, ale i ojcem dwójki dzieci. W baśniowej metaforyce jabłoni jest pestką z jabłka ojca, ale i jabłkiem dla pestek-dzieci. „Się” bohatera zaczyna zawierać zarówno to, co przynależne do ojca (czytałem siebie/ jak gazetę: a we mnie był nekrolog ojca), jak i to, co przynależne do dzieci. Wzajemne zapętlanie się ról, przenikanie jednej w drugą, niejasne role początku i końca mają swoją kulminację w wierszu a myśmy:
myśleli, że to tato, a to uroboros kręci się, a mówiąc „myśmy myśleli”, mają na myśli siebie (ciebie?),
moje jedzące się jabłko.
Charakterystyczne dla repetytorium Taranka zapętlenie „się” wraca również w „tej nowszej” części drugiej książki, ale w zaktualizowanej wersji, w metaforze ciągłego odradzania się z siebie elementów jabłoni (z pestki jabłko, z jabłka pestka itd.), podobnie dzieje się w ramach przywołania w jednym z wierszy i na okładce postaci uroborosa – węża zjadającego swój ogon, który w staroegipskiej i greckiej mitologii miał symbolizować ciągłą przemianę. Opis tych zależności to temat niełatwy do przekazania dziecku, jednak klechdy o jabłkach bohater adresuje również do swoich dzieci. Niejasne jest, czy również one nie biorą udziału w tworzeniu opowieści (nie wiemy, o którym z ojców – bohatera, czy jego dzieci – mówi się w wierszu a myśmy); czas w rozdziale 2. rozmywa się: hierarchizuje „jabłka” i „pestki”, dokonując jednocześnie ich czasowego zrównania.
(córko, jabłuszko-serduszko, nie rozumiesz, jak to jest z czasem, ale z czasem zrozumiesz)
Pisane baśniowym językiem cząstki poematu operują językiem dobrze ugruntowanych kulturowo metafor – jednocześnie są więc bardzo dokładne, łatwe do wyobrażenia sobie i zapamiętania, ale i właściwie niedostępne znaczeniowo dla dziecka. Umożliwiają dorosłemu opowiadanie pewnej historii wyłącznie dla siebie w ramach jej oswajania – w tym wypadku utraty ojca i zamiany w ojca – a innej historii dla dziecka: z nadzieją, że ją zapamięta i że klechda z czasem będzie stawała się dla niego coraz bardziej zrozumiała.
Impresariat Taranka jest książką bardzo różnorodną: książką przemiany poetyk, zmiany autora-bohatera, zmiany w autorze-bohaterze. Bardzo żałuję, że Tarankowi, jak mówił w rozmowie z Kosendą, na rozwinięcie „nowszej” części tomu po prostu zabrakło czasu. Byłabym ogromnie ciekawa dłuższego poematu napisanego w tej nowej impresariatowej dykcji, jednak z pewnością mamy do czynienia z książką dobrą, przemyślaną tematycznie i formalnie, która aż sama prosi się o dalszy ciąg w najbliższych latach.
1 Nagranie spotkania dostępne jest na facebookowej stronie Instytutu Literatury: https://www.facebook.com/InstytutLiteratury/videos/171448701397886
2 Małgorzata Lebda w wierszach poświęconych żegnaniu rodziców, szczególnie w tomie Granica lasu, zazwyczaj nie nazywa śmierci wprost, omawia ją tak, by czytelniczka mogła zrozumieć tematykę tekstu dzięki rekwizytom poetyckim, które w tekście tej nie-śmierci towarzyszą. U Taranka bardzo ładnie widać podobną strategię w powracającej w całym drugim rozdziale książki metaforze jabłka.
Weronika Janeczko (1994) – doktorantka CogNeS UJ, badaczka, psycholożka, redaktorka naczelna kwartalnika literackiego „KONTENT”.