Weronika Janeczko – DRUGI RUCH TARANKA [rec. M. Taranek „Impresariat”] (04.2021)

Najnowsza książka Macieja Taranka Impresariat (SPP oddział w Łodzi, Instytut Literatury, 2021) to dla niego, jak mówił podczas spotkania1 z Patrykiem Kosendą, rodzaj pożegnania z wydarzeniami i odczuciami, które gromadził w myślach od czasu debiutu i których chciał się niejako pozbyć podczas pisania kolejnej książki. 

Pozbywaniem się pozostałości tego, co jako czytelnicy już znamy, jest z pewnością pierwsza część Impresariaturepozytorium, stanowiąca zbiór wierszy, które z różnych powodów nie znalazły się w debiucie Taranka (repetytorium, Hub Wydawniczy Rozdzielczość Chleba 2013). Z pewną dozą przyjemności, a z pewną zawodu trafiamy na wiersze stanowiące kontynuację cyklu boom, a także utwory nawiązujące do stylu komunikacyjnego Rozdzielczości Chleba; wśród nich również wiersze-przetworzenia repetytorium wzbogacone o nawiązania do wydarzeń mających miejsce po 2013 roku (tu zdecydowanie najlepszym przykładem wydaje się wiersz tytułowy dla tej części książki). Ze względu na to, że repozytorium w dużej części dubluje styl debiutu Taranka, można by się spodziewać, że autor-bohater Impresariatu będzie bardzo podobny do autora-bohatera repetytorium, jednak już w pierwszym wierszu następuje jego aktualizacja do właściwej dla najnowszej książki wersji. Tom ma więc być zarówno dziejami końca, jak i dziejami początków – wiązać się z domknięciem starej i otwarciem nowej dykcji(oto jest śmierć autora. oto są narodziny autora. oto są dzieje końca. oto są dzieje początków). 

W repozytorium Taranek żegna się ostatecznie z Rozdzielczością Chleba (w wierszu oto przesłanie dla przyszłych pokoleń), mimo tego jednak jego poetyka pozostaje pod stałym wpływem jednego z członków Hubu – Tomasza Pułki (świętej pamięci TP, świętej pamięci SA), widać to chociażby w wierszach władza czy teraz; autor domyka i kończy też serię boomów. W pierwszej części książki Taranek stopniowo odchodzi od dykcji skupionej prawie wyłącznie na obserwowaniu tego, co wobec bohatera zewnętrzne, stanowiące tło, niedotykające go osobiście. Stąd właśnie przesadna niemal obfitość repetytorium w repozytorium – feta podczas ostatniego spotkania, która chwilami może irytować. Po czwartym boomie pojawia się jednak wiersz intro z frazą wejść w głąb ślepego oka kamery i opowiedzieć o tym, czego się nie widziało:, chwilę późniejodpowiada mu wiersz outro, a w nim fraza wyjść z głębi ślepego oka kamery i opowiedzieć o tym, co się widziało. Część pierwsza impresariatu zaczyna więc sama dzielić się na część „starą”, à la repetytorium – skupioną na wydarzeniach dziejących się „w tle” podmiotu, które nie dotykają go w danym momencie osobiście, oglądanych za pośrednictwem ślepego oka kamery; oka, które, jakbyśmy powiedzieli po facebookowemu, „bierze udział, ale nie uczestniczy” – i część „nową”. „Nowa” otwiera się boomem #∞ i rozciąga aż do ostatniego wiersza całej książki, ostatecznie prowadząc do przesunięcia poetyki w kierunku tego, co  poza kamerą; skupienia na tym, co Tarankowe „się” („rzeczownik odsłowny od bezosobowego aspektu czasownika dokonanego w teraźniejszości liczby pojedynczej pierwszej osoby zaimka zwrotnego w stronie zwrotnej”) może się zaangażować. Bohatera „starych” boomów dotyka boom wycelowany precyzyjnie w niego, boom osobisty dotyczący narodzin syna, podczas których był myślami/ciałem dokładnie w trakcie wydarzenia, nie –  jak w pozostałych wierszach z cyklu równolegle do niego. 

boom #6

nie dałem bana, kiedy donald trump
wydał oświadczenie, że zdradza rożawę
nie dałem bana, kiedy recep erdoğan
wydał rozkaz bombardowania rożawy.
nie dałem bana, więc wciąż trwa ta rzeź jebana. 

boom #∞

wciągała mnie wielka czarna dziura,
kiedy za horyzontem zdarzeń rodził się syn.

wciągała mnie wielka czarna dziura,
kiedy za horyzontem zdarzeń rozległ się krzyk.

wszechświat powiększył się i nagle skurczył.

Wskutek narodzin syna wszechświat powiększył się i nagle skurczył. Tak można uzasadnić zmianę poetyki z zewnętrznejw jakimś sensie pozornie szerokiej na wewnętrzną, bliską podmiotowi,  pojawiającą się w wyniku zmiany w otaczającym bohatera świecie, za którą nieodłącznie podąża zmiana osobowa: starego autora w nowego, rozszerzenie się z „jabłka” o „pestkę”, a także koniec jednej historii i początek drugiej, czyli już „właściwego” impresariatu

Taranek podczas jedynego do tej pory spotkania autorskiego związanego z drugą książką powiedział, że obie części Impresariatu łączy tematyka relacji mieszczących się w ramach ojcostwa – rozumianego nie tylko tradycyjnie, ale również jako niejednokrotnie oparte na przemocy relacje państwowe i rodzinne. Wydaje się jednak, że to tylko dyplomatycznie sklejający nieprzystające części książki, zupełnie niekonieczny zabieg – nie jest nigdzie powiedziane, że drugi tom poetycki nie może pokazywać drogi przeistaczania się jednej poetyki autora w drugą, a to przecież wyraźnie dzieje się właśnie w Impresariacie.

Ojcostwo, którego dotyczy druga część książki, otwierające się dla bohatera wraz z końcem repozytorium, dotyka go podwójnie: jest on synem dla zmarłego, żegnanego na sposób lebdowy2 ojca, ale i ojcem dwójki dzieci. W baśniowej metaforyce jabłoni jest pestką z jabłka ojca, ale i jabłkiem dla pestek-dzieci. „Się” bohatera zaczyna zawierać zarówno to, co przynależne do ojca (czytałem siebie/ jak gazetę: a we mnie był nekrolog ojca), jak i to, co przynależne do dzieci. Wzajemne zapętlanie się ról, przenikanie jednej w drugą, niejasne role początku i końca mają swoją kulminację w wierszu a myśmy:

myśleli, że to tato, a to uroboros kręci się, a mówiąc „myśmy myśleli”, mają na myśli siebie (ciebie?),

moje jedzące się jabłko.

Charakterystyczne dla repetytorium Taranka zapętlenie „się” wraca również w „tej nowszej” części drugiej książki, ale w zaktualizowanej wersji, w metaforze ciągłego odradzania się z siebie elementów jabłoni (z pestki jabłko, z jabłka pestka itd.), podobnie dzieje się  w ramach przywołania w jednym z wierszy i na okładce postaci uroborosa – węża zjadającego swój ogon, który w staroegipskiej i greckiej mitologii miał symbolizować ciągłą przemianę. Opis tych zależności to temat niełatwy do przekazania dziecku, jednak klechdy o jabłkach bohater adresuje również do swoich dzieci. Niejasne jest, czy również one nie biorą udziału w tworzeniu opowieści (nie wiemy, o którym z ojców – bohatera, czy jego dzieci – mówi się w wierszu a myśmy); czas w rozdziale 2. rozmywa się: hierarchizuje „jabłka” i „pestki”, dokonując jednocześnie ich czasowego zrównania. 

(córko, jabłuszko-serduszko, nie rozumiesz, jak to jest z czasem, ale z czasem zrozumiesz)

Pisane baśniowym językiem cząstki poematu operują językiem dobrze ugruntowanych kulturowo metafor – jednocześnie są więc bardzo dokładne, łatwe do wyobrażenia sobie i zapamiętania, ale i właściwie niedostępne znaczeniowo dla dziecka. Umożliwiają dorosłemu opowiadanie pewnej historii wyłącznie dla siebie w ramach jej oswajania – w tym wypadku utraty ojca i zamiany w ojca – a innej historii dla dziecka: z nadzieją, że ją zapamięta i że klechda z czasem będzie stawała się dla niego coraz bardziej zrozumiała.

Impresariat Taranka jest książką bardzo różnorodną: książką przemiany poetyk, zmiany autora-bohatera, zmiany w autorze-bohaterze. Bardzo żałuję, że Tarankowi, jak mówił w rozmowie z Kosendą,  na rozwinięcie „nowszej” części tomu po prostu zabrakło czasu. Byłabym ogromnie ciekawa dłuższego poematu napisanego w tej nowej impresariatowej dykcji, jednak z pewnością mamy do czynienia z książką dobrą, przemyślaną tematycznie i formalnie, która aż sama prosi się o dalszy ciąg w najbliższych latach. 

1 Nagranie spotkania dostępne jest na facebookowej stronie Instytutu Literatury: https://www.facebook.com/InstytutLiteratury/videos/171448701397886

2 Małgorzata Lebda w wierszach poświęconych żegnaniu rodziców, szczególnie w tomie Granica lasu, zazwyczaj nie nazywa śmierci wprost, omawia ją tak, by czytelniczka mogła zrozumieć tematykę tekstu dzięki rekwizytom poetyckim, które w tekście tej nie-śmierci towarzyszą. U Taranka bardzo ładnie widać podobną strategię w powracającej w całym drugim rozdziale książki metaforze jabłka. 


Weronika Janeczko (1994) – doktorantka CogNeS UJ, badaczka, psycholożka, redaktorka naczelna kwartalnika literackiego „KONTENT”.