Karol Poręba – TESSERAKT POD PRYSZNICEM [rec. M. Żaboklicki „Nucić”] (05.2022)

Debiutancką książkę Mateusza Żaboklickiego, zatytułowaną „Nucić”, pozornie łatwo jest spacyfikować: potraktować ją jako poetycką kpinę, żart, który – jak pisze autor w dołączonym do zbioru w formie erraty wierszu – chciałby nigdy / nie skończyć się ale. Kpiarski ton, często nonszalancko wręcz niezobowiązujący, dodatkowo wzmocniony jest przez meliczność utworów tworzących klamrę książki. Rymowana Piosenka I (loop), w której autor zapętla właściwie jeden obraz, za każdym razem ubierając go w (zdawałoby się) inną opowieść, jest uszczypliwością wymierzoną w wybujały indywidualizm i brak autokrytycyzmu. Gest ten powtarza domykająca tom Piosenka II, bardziej gorzka, z niby-zabawnym, satyrycznym refrenem. Ale właściwym zakończeniem Nucić jest wspomniany już druk ulotny: włożony w blok książki kawałek zwykłej offsetowej kartki sugerujący pomyłkę wydawcy, zatytułowany Co jeszcze (errata). O tym, że errata nie powstała w wyniku błędu, świadczy spis rzeczy, w którym utwór ten został typograficznie wyróżniony przy pomocy światła; brak też tam numeru strony odsyłającego do wnętrza zbioru. Można by podejrzewać, że wydawca musiał wziąć pod uwagę ograniczenia medium (książka szyta nićmi musi mieć podzielną przez osiem liczbę stron), ale nic z tych rzeczy: w bloku znajduje się jeden wakat, na którym – gdyby nie odmienna wizja autora – składaczka Magda Ebert bez trudu zmieściłaby wiersz. A zatem kolejny żart?

co jeszcze mogę polecić?
mogę polecić zamianę
każdego słowa mobilny
na słowo debilny polecam
naprawdę wybitne na przykład
internet debilny debilne
urządzenia programy debilne
prawda że dobre? […]

Co jeszcze (errata)

Dlaczego wiersz, będący nominalnie erratą, czyli korektą omyłek znalezionych w książce po jej wydrukowaniu, poleca zamianę / każdego słowa mobilny / na słowo debilny? A może nie tyle poleca, co zaleca? Ostatecznie erraty każą (nie delikatnie lub kpiarsko sugerują) inaczej czytać czy rozumieć błędnie zapisane określenia i zdania. Warto jeszcze zapytać, czego ta zalecana podmiana miałaby w istocie dotyczyć?

Żaboklicki zdaje się zachęcać do ponownej lektury całego tomu, tropienia derywatów słowa „mobilny” i wywracania ich na nice, a tym samym do wynaturzenia wcześniej projektowanej istoty książki. Gdyby tak było, mielibyśmy jednak do czynienia z raczej miałkim i nieciekawym tricksterskim gestem artystycznym, który wnosiłby do odbioru „Nucić” niewiele więcej ponad konstatację, że jest to kolejna – jedna z wielu w historii naszej literatury – próba odczarowania społecznej wizji roli poezji. Ale leksem „mobilny” i jego pochodne w debiutanckiej książce Żaboklickiego się nie pojawiają. Autor wielokrotnie wskazuje z kolei – także w erracie – na rozmaicie pojmowany ruch, skojarzony, rzecz jasna, z przemieszczaniem się, ale też z przemieszczeniem (w czasie, w znaczeniu), ze zmianą i zamianą, z miejscami, które ruch umożliwiają, które łączą i otwierają przed ich użytkownikami nowe przestrzenie. Nie bez przyczyny bodaj „najciemniejszy” wiersz w tomie (zawartą w nim subtelnie rysującą się grozę podkreślają dodatkowo dwa wcześniejsze, lekkie w tonie, utwory: Piosenka I oraz Facetem) nosi tytuł Tesserakt, odsyłając do czterowymiarowego, a zatem istniejącego w przestrzeni i w czasie, hipersześcianu – figury geometrycznej, której bliższego opisania z braku kompetencji się nie podejmę. (Odsyłam jednak w tym miejscu do obrazu Corpus Hypercubus Salvadora Dalego oraz skojarzeń popkulturowych: cyklu filmowego Cube i uniwersum Marvela.) Tesserakt to jeden z bardziej przejmujących znanych mi obrazów codzienności w najnowszej polskiej poezji.

sąsiad mój jeden z najniższych
na świecie ludzi znów płacze
w malutkim mieszkaniu sam krzyczy
do telefonu semickich
słów używając ogromnych
których znaczenia odgadnąć
nie śmiałbym których ogromność
nie zna stropu –
XXXXXX                a potem
płacze malutki znów sąsiad
jeden z najmniejszych na świecie
drugi napuszcza wody
do wanny trzeci się gwałci
cichutko czwarty już zasnął

Tesserakt

W nocie zamieszczonej na skrzydle książki Marta Koronkiewicz zauważa, że wspólnym mianownikiem wierszy z Nucić (a warto odnotować, że – mimo precyzyjnej konstrukcji – zbiór ten w pierwszym odczuciu sprawiać może wrażenie stosunkowo eklektycznego i niejednorodnego, tak tematycznie, jak też stylistycznie) jest szeroko rozumiana niepewność: socjoekonomiczna, tożsamościowa, codzienna niepewność siebie w różnych społecznych rolach i sytuacjach. Żaboklicki poświęca wiele miejsca wszystkim wskazanym przez krytyczkę wątkom, a czasem – zwłaszcza w wierszach tematyzujących kwestie związane z obrazem męskości czy wykorzystujących reminiscencje z okresu dojrzewania, jak utwory Facetem lub Cycki – ociera się wręcz o rodzaj poezji konfesyjnej, wywołanej ostatnio do tablicy przez Jerzego Jarniewicza w świetnym wierszu Łabędzi śpiew poezji konfesyjnej w Europie Wschodniej z tomu Mondo cane. Jak to zwykle ma miejsce w wypadku debiutanckiej książki Żaboklickiego, nie trzeba jednak długo czekać, by autor „Nucić” wywrócił ten trop do góry nogami. A potem raz jeszcze. W wierszu To nie tak, będącym jednym z kilku komentarzy metapoetyckich, jakie znaleźć można w tomie, pisze:

on się nie zwierza
on się nie zwierza ludziom
no co ty
on opowiada anegdoty

on nie analizuje
on nie rozbiera dzieciństwa na części
pierwsze on opowiada jak ojciec dowcipnie
odpowiadał mu na prośby i pytania

W wygłosie całego wiersza ów autotematyczny wątek zostaje dodatkowo sproblematyzowany, a ślady tej problematyzacji znaleźć można także w niejednoznacznym zakończeniu drugiej, zacytowanej tu przeze mnie strofy, w której „odżegnywanie się” od poezji konfesyjno-tożsamościowej zawiera jednocześnie element autoanalizy.

Niepewność, o której pisze Koronkiewicz, w wierszach Żaboklickiego dotyczy także nieufności wobec rzeczy, sądów, słów. Nie chcę powiedzieć, że bliska poecie jest koncepcja słabej ontologii – byłoby to nadmierne uproszczenie. Chodzi raczej o pewną szczególną formę esencjalności, jednocześnie silnej i ruchomej, jakby nieustannie przemieszczającej się we wnętrzu tesseraktu (bardzo do mnie ta metafora przemawia), łączącej różne plany czasowe i przestrzenne, zatrzymanej w pół kroku na łączącym dwa brzegi moście. Z tego być może wynika – skądinąd celne – spostrzeżenie Koronkiewicz, że wiersze Żaboklickiego są równocześnie dojmująco aktualne i zaczepnie niedzisiejsze, a choć uwaga krytyczki dotyczy w pierwszej kolejności formalnej strony utworów zamieszczonych w Nucić – pojawiających się w nich rymów, meliczności tych wierszy i ich metrum, choćby w znakomicie rozegranym trzynastozgłoskowcu Sur le pont – to sądzę, że można odnieść ją także do wizji rzeczywistości, w której byty i podmioty pozornie do siebie nieprzylegające, nie mogą bez siebie istnieć. Przywołany przeze mnie Sur le pont – utwór imponujący swoim rozmachem i zdecydowanie jeden z najlepszych liryków w książce – świetnie ukazuje taką ontologię. Każda z czterech jego strof rozpoczyna się od słów „ten wiersz jest”, a dalej następują wyliczenia, obejmujące między innymi nazwy wszystkich warszawskich mostów:

Ten wiersz jest teledyskiem kręconym na moście
Gdańskim, sesją zdjęciową, poślubną, na moście
Świętokrzyskim i dziurą w asfalcie na moście
Północnym, aż but wpada. Ten wiersz jest na moście
średnicowym stojącą kaemką, na moście
Grota korkiem z powodu wypadku, na moście
Łazienkowskim wypadkiem przez korek, na moście
Łazienkowskim człowiekiem i flagą.

Wiersz – powiada Żaboklicki – jest tym wszystkim. A jeśli tak, to nie może być żadną z tych rzeczy z osobna; jest ruchem, umożliwiającym komunikację, umożliwiającym podmianę, wymianę i przypadek, który w ramach rzeczywistości operującej tak rozumianą ontologią staje się elementem niezbywalnej logiki. Ładna to wizja, nieoczywista i brzemienna w skutki, bo uwspólniająca.

W swojej ostatniej książce Konrad Góra dał lekcję poetyckiego głosu. W programowym liryku-anegdocie pod tytułem Jak powinien dobiegać głos poety opisał wymyślny układ elektryczny, który wprawiony w ruch poprzez złączenie dwóch zwisających z okna łyżeczek stołowych, po pewnym czasie uruchamiać miał donośny sygnał, wydobywający się z trąbki podłączonej do wydmuchu odkurzacza. Wizja poezji u Żaboklickiego niewiele ma wspólnego z koncepcją, którą Góra przed laty zawarł w obrazowej frazie z wiersza Podsiadło: język to sznur pod dzwon, i choć nucenie – nucenie wraz, nucenie obok, nucenie mimo – zdaje się czynnością obliczoną na zupełnie inne niż eksplicytnie wskazane przez Górę zamiary, to ostatecznie wizja roli poezji u Żaboklickiego i autora Requiem ma zaskakująco wiele punktów stycznych, z których bodaj najistotniejszym jest ów kolektywny, uwspólniający gest.

* * *

Żaboklicki nuci raz pięknie, raz fałszywie, czasem kpiarsko, kiedy indziej dostojnie i z powagą, ale zawsze ustawionym głosem.



Karol Poręba (ur. 1994) – krytyk literacki, wydawca, redaktor, doktorant na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Wrocławskiego; pracuje w Wydawnictwie Ossolineum.