Karolina Kapusta – wiersze (05.2019)

południowa

narzekało tak na gorąco
ciało które potem wielbiło ukrop
wilgocią chwaliło
narzekałoś moje ciało
dlaczego wielbiłoś
dlaczego chwaliłoś
a potem wątpiłoś
ciało zanurzone po kolana w wodzie
klęczało na styku światów
ciało zanurzone po uda w wodzie
oddawało cześć gęsią skórką
ciało zanurzone po biodra w wodzie
woda zanurzona w połowę bioder
drżą palce na odpadach skał
i mokre ma czoło ciało moje



syn księcia wyjaśnia

rozpacz to nie jest najlepszy pomysł na młodość
– ziewa do mnie srebrzyście –
jest pierwszy dzień miesiąca
zrób coś ze sobą 
zapomniałam 
dzisiaj nowy dzień nowego miesiąca 
znów się nie poukłada
znów nie będzie jakoś że umiesz / możesz
cokolwiek w ogóle kiedyś znowu nie teraz 
rozpacz to nie jest najlepszy pomysł na młodość
choć jest to jakiś pomysł
na pewno lepszy niż rozciągnięte  j u t r o  
jak gumka w majtkach 
(nic tak nie wnerwia jak za luźne gacie)
ja nie ziewam bo widać mi plomby i oregano
czkam od obgadywań i odbija mi się na ziołowo 
w moim ulubionym śnie tarzamy się w oreganowych polach 
nabijamy oregano do lufek i kręcimy skręty z oregano
słońce przypieka nas kiedy leżymy w oregano jak na wielkiej pizzy
plączę się w blond włosy jak w ser
i keczupowa krew i keczupowa śmierć 
i oregano i majtki i haj 
robię nic ze sobą i nic dla świata
każdemu po równo 
każdemu według potrzeb



jesień we Wrocławiu

liście uciekają spod nóg
i chodnik ucieka spod nóg
zostawia się liście nie sprząta się miasta
to nawóz dla drzew na za rok
to nawóz dla życia
liści kupa
jasnotraw wyrósł i zniósł 
obowiązujący stan nadrzeczny 
jasnotraw obala rządy 
jasnotraw obala prawo
jasnotraw pali się
ludzie nad rzeka chodzą 
pijani od jasnodymu 
ktoś się uśmiecha