Tomasz Bąk – Bailout (10.2019)

Bailout [fragmenty]

Niniejszym nieco się porywam.
Bo nie tylko czuję, ale i poczuwam się.
Bezwzględna krytyka wszystkiego, co istnieje:
proste i skuteczne, słuszne i zbawienne.

Ruchy frykcyjne klatka po klatce,
rekonstrukcja wydarzeń
z perspektywy główki od szpilki,
ale świadoma drugiego końca ciała.

(Mieć ciało jak szpilka znaczy
przyswoić sposób metaforyzowania gospodarki).

Historia kapitalizmu jest historią żądlenia.
Historia ekonomii to wargi puchnące botoksem.

Metodami schodzenia i wznoszenia się,
– podążając za indeksem –
dojdziemy do krachu,
choć osobiście wolałbym dojść do kresu
i zdefragmentować się w nowe.

Nie wybuduję domu.
Pokręcę się trochę po wynajętych pokojach,
ostatecznie nie ściany, a to, co wewnątrz
interesuje nas bardziej.

Czasem wpadnie zaprzyjaźniony i sypnie anegdotką,
częściej algorytm podrzuci coś ze świata,
choć raczej z innego porządku

Ziemia, praca, kapitał.
Ich stosunek wzajemny.
Klasy i stosunki wymiany.

Podatki. Długi państwowe. Kredyt publiczny.
Międzynarodowe stosunki produkcji.
Rynek światowy i kryzysy.
Tych ośmiu, co to więcej niż pół

Klasy nieproduktywne w awangardzie przepływów.
Krytyczne i rewolucyjne „phi”,
co przed niczym nie chyli czoła.
Analizy dynamiczne jak ceteris paribus,
jak wykład specjalnościowy
na Uniwersytecie Ekonomicznym we Wrocławiu.

(…)

Z góry zaznaczam, że będę mówił językami
menedżerów i księgowych,
bo to w języku wąskiej grupy specjalistów od finansów
kryje się łom do otwarcia systemu.

Jeśli chcemy przejąć kontrolę nad językiem,
musimy poznać język władzy.

(Tłumaczy to koślawość metafor).

Nie protestowaliśmy, gdy określali się mianem
BANKOWOŚCI CIENI,
tylko po to, by zmarginalizować
to, co dla kapitalizmu jest immanentne,
gdy określali się BANKOWOŚCIĄ CIENI
tylko po to, by jeszcze bardziej zakryć
to, co ich zdaniem miało być doskonale przejrzyste,
choć sami nie byli w stanie zrozumieć
algorytmów, które wprawiali w ruch,
a na których końcach były nasze domy i wynagrodzenia.

Historia ekonomii jest historią drobnego druku.

Nie protestowaliśmy,
bo daliśmy się uśpić bajeczką
o tym, jak indywidualne wybory
motywowane egoizmem i żądzą zysku
składają się na dobro wspólne.

Było w tym coś sekciarskiego,
coś do głębi okultystycznego.
Za każdym razem, gdy rodziła się bańka.
Za każdym jebanym momentem Minsky’ego.

BANKOWOŚĆ CIENI
to próba zepchnięcia na margines systemu –
podsystemu, w którym banki i agencje ratingowe
umawiają się, że zgniłe jabłka dostaną ocenę AAA,
tylko po to, żeby najpierw sprzedać ci kredyt,
potem sprzedać ci ubezpieczenie kredytu,
potem zachęcić do zakupu derywatów,
a na końcu zlicytować twój dom.

BANKOWOŚĆ CIENI
pozwala stwierdzić,
że przecież wypadki się zdarzają,
że nie wszyscy jesteśmy amaterialni,
no i jakoś trzeba z tym żyć,
a przecież żyć to znaczy
zająć się czymś innym,
np. spłatą hipoteki.

Macie ochotę się czegoś napić?

To poemat dystrakcyjny,
bo w dobie finansjalizacji
zajmowały nas jedynie dystrakcje.

Dlaczego nikt nie przewidział
nadciągającego kryzysu?
Otóż nie jest to do końca prawdą.

Tuż przed samym krachem
stan interesów
wydaje się zawsze niezwykle zdrowy.

Oczywiście, można się spierać,
choć czasem lepiej popatrzeć
na tańczących wkoło gigantów

na parkietach Tokio, Nowego Jorku i Londynu,
gdzie zachód jest nowym wschodem,
nigdy w drugą stronę;

wprawdzie ktoś czasem machnie na murze
„CDO to zło”, „głupi pies CDS,
lecz dopóki rośnie, nie musisz niczego przełknąć.

Gdy muzyka się kończy,
w odniesieniu do płynności,
sprawy się komplikują.

Ale tak długo, jak muzyka gra,
musisz wstawać i tańczyć.
Ciągle tańczymy.

Weź wyciągnij z wody banki
pokroju Powietkina i Marjanovicia.
Jedną ręką.

Gdy tłum zwraca honor Doktorom Doomom,
gdy nowy mod do Dooma pozwala strzelać
do drugich hipotek i derywatów,

gdy sprawy robią się grząskie – masz dwie ręce:
odbierasz premię i odbierasz premie
(jak psu rzuć po słowie, co tonuje nastroje).

Wydrukuj swoje zdjęcie
na miętusach do toalet
i rozdaj wszystkim zainteresowanym.

Ten kryzys jeszcze się nie skończył
i ciągle tańczymy:
musisz wstawać i tańczyć.

Na weselach jest przyjęte,
że zespół ma przerwę na posiłek regeneracyjny.
Musimy sobie wyobrazić właśnie taką przerwę.

To trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.
(Widziałeś kogoś w koszulce „Przerwa 8:30-9:15, pamiętamy”?).
Gatunek bumelantów jest pracowity

znacznie bardziej, niż to konieczne,
gatunek bumelantów lubi silent disco
i tańczy zatracenie.

Musimy sobie wyobrazić przerwę.
Chyba że chcemy przerwy technicznej –
wtedy nie.

Pamiętasz, kiedy ostatnio spacerowałeś
we wtorek między dziesiątą a osiemnastą?
(Jeżeli jesteś listonoszem, możesz pominąć tę strofę).

Czas uzupełnić płyny.

Który koktajl pozwoli nam wytrwać
w pętach gospodarki kapitalistycznej
od wczesnej młodości do późnej starości
i nie stracić przy tym zapału do zabawy?
Zmieszajmy w rożnych proporcjach komunały!

Społeczeństwo jest agregatem jednostek.
Człowiek jest z natury nastawiony na swój interes.
Hiperindywidualizm.
Absolutyzacja wolności.
Najlepszy ład społeczny i gospodarczy kształtuje się spontanicznie.
Rynek najlepszym regulatorem stosunków ekonomicznych i społecznych.
Kult wyidealizowanej racjonalności rynkowej.
Kult prywatnej formy własności.
Kult hiperkonkurencji.
Kult szybkich efektów za wszelką cenę.
Fetyszyzowanie wzrostu gospodarczego.
Mit przypływu, który podnosi wszystkie łódki.
Mit równości szans i merytokracji.

Trzeba się nieco odurzyć, skoro
Francis Cripps z „Cambridge Economic Policy Review”
stwierdził, że nikt naprawdę nie rozumie,
jak działa współczesna gospodarka,
dlaczego doświadczyliśmy takiego wzrostu
i jak dopasowały się do siebie rożne mechanizmy.

Choć pewnie można by uznać,
że skoro jest dobrze,
to nie ma tu nic do rozumienia.

Gorzej, gdy nie jest,
albo gdy jest
i nagle przestaje.

Na pytanie królowej Elżbiety,
dlaczego nikt nie przewidział kryzysu,
zwykło się odpowiadać, że przyczyny leżą
w porażce zbiorowej wyobraźni,
w dominacji myślenia życzeniowego,
w zadufaniu i zjawisku wyparcia.

Kropka w kropkę ekonomista neoklasyczny.

Ten poemat nie jest kolejną krytyką kapitalizmu.
Jest krytyką usmyczonej wyobraźni,
która pozwala widzieć tylko to,
co istnieje bądź istniało w przeszłości.

(…)

Tomasz Bąk – ur. 1991. Poeta  i tłumacz. Autor tomików: Kanada (2011),  [beep] generation (2016), Utylizacja. Pęta miast (2018).Laureat m.in. Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius  (2012)  i Poznańskiej Nagrody Literackiej – Stypendium im. S. Barańczaka (2019)..Mieszka we Wrocławiu.

Jedna myśl w temacie “Tomasz Bąk – Bailout (10.2019)”

Możliwość komentowania jest wyłączona.