Zofia Strychulec – *** [Co]

Co

spójrz: kartka a4, jak ją złożysz na pół i przejedziesz paznokciem po krawędzi zagięcia to

możesz zyskać dwie bliźniacze połówki, identyczne buźki

dwójeczki, dwójki które znam

zmyślone dwójki składam ze znanymi

rozgraniczam, w znaczeniu : zacieram granice

na zasadzie rozkładu, lustrzanego odbicia

rozkładam ręce, potem je sumiennie składam cząstka po cząstce, z kartki buduję samolot

we wnętrzu kokieteryjnie siedzą wujek kwas i królowa kompatybilność

bolek i lolek

w temacie : wciąż trochę się krztuszę, na palcach mam suchość, centki, ranki w ropki

jeszcze się rozciąga epoka wilgoci, klejącej duchoty, flegmy, dziury w bucie

gardlanej wydzieliny i otumanienia, które lubię

trzeźwość wcale nie jest lepszy

mocarnie (zamki baszty obwarowania monumenty) metodycznie wpierdala każdą kolejną strukturę aż mu się uszka trzęsą

zajada się jak prawdziwy smakosz głodomorek

wracając do tutaj : breja czas zimne miasto jakoś płynie ludzie idą paradami, są piękni, wow

niech padną wszystkie słowa, końcówka jest melodią, zostawiam wolną rękę

ona szybuje wzwyż one z hukiem w dół oni wkładają głowy między tłoki i łamią sobie czaszki

a czterech gostków z których każdy siedzi na krześle i wszystkie krzesła są inne tj znajdują się w różnych fazach

po prostu ogląda ten filmik, a tam w środku normalni ludzie : jakaś ona coś mówi że super że ma zmywarkę i ugotowany obiad, że tylko wróci i będzie miała gotowe wszystko

gostki zaśmiewają się do łez, łapią pod boki i cali dygoczą

ale nadal, na szczęście, istnieją jeszcze przecież ludzie którzy zamykają klapy bagażnikowe w nocy ostrożnie, po cichutku, tak, by nikogo nie zbudzić