Jakub Pszoniak – wiersze (05.2020)

Państwa – miasta

wczesny październik
w świetle wydrapuję maleńką dziurkę
do której przykładam oko:
żyłki arterie tętnice miasta
w przedziale 120-200 tysięcy
aluminiowych puszek w tygodniu
żyrant okaziciel duży krojony chleb

poczekaj to nie najlepszy moment
niedzielą obrósł obrus

wszystko jest trochę
jestem pewny czy pewien?


Anagram

późny październik
pleśnieje światło
w gazetce z Carrefoura
sztuczne chryzantemy

ażurowy żuraw stoi zgodnie z planem
szkielet biurowca obrasta szkłem

miasta odmieniają się
przez zupełne przypadki


Karnister

pamiętasz? Łukasz sztof trzymał w szafie
w pudełku z kasety all eyez on me
i to koniec końców był dopiero początek

potem kasetę siostra pożyczyła narzeczonemu
i to był przełom w śledztwie też tam byłem
leciał magnetowid a o wszystkim decydowała

data stempla pocztowego pamiętam jakby to było
2pac grał policjanta który poszukuje zabójcę 2Paca
choć nie wykluczone że mógł to być Nicolas Cage

z twarzą Johna Travolty grający ludzi Notoriousa
ławicę ryb łapiącą kryle lub myśl mowę czyn i zaniedbanie
a cała akcja mieściła czas pomiędzy pociągnięciem za spust

a uderzeniem iglicy w spłonkę leciał magnetowid
a ja myślałem o tym że świat w którym karnister
nazywa się kanister nie może być najlepszym ze światów