W wierszach Patrycji Sikory, publikowanych na łamach „Małego Formatu”, „Helikoptera”, „Dwutygodnika” czy „Tlenu Literackiego”, zawsze było dla mnie albo czegoś za dużo, albo czegoś za mało. Niekiedy poetka wydawała się upychać zbyt wiele w jednym utworze, przez co te pierwsze nie pozostawały zbyt długo w głowie czytelnika. Innym razem wiersze Sikory były po prostu nijakie, a ich szkicowość sprawiała wrażenie raczej niezamierzonej, chociaż zrozumiałej przy utworach, nad którymi wciąż jeszcze można popracować.
Zaczynam od uwag krytycznych aby podkreślić, że Instrukcja dla ludzi nie stąd (WBPiCAK, Poznań 2020, s. 32) unieważnia większość powyższych zarzutów. Otóż te spośród opublikowanych wcześniej wierszy, które znalazły się w książce, zostały gruntownie przerobione (w jednym z wywiadów Sikora podkreśla znaczenie współpracy redaktorskiej ze Szczepanem Kopytem i Patrykiem Szajem dla kształtu Instrukcji…)1. W efekcie otrzymujemy debiut warty zauważenia chociażby z tego powodu, że jest świadectwem długiej drogi, jaką w stosunkowo krótkim czasie przeszła poetka.
Dobrym przykładem ogólnego kierunku autorsko-redaktorskich zmian jest wiersz otwierający Instrukcję…:
siedzi i liczy gwoździe wyjęte z żołądka psa:
przytulanie chleba nowym zwyczajem cichego pokolenia,
głodnych nakarmić.Jeszcze słychać ujadanie zimnym świtem:
nigdy nie byliśmy w dobrym stanie technicznym,
umarłych pogrzebać.Jeszcze niosą kagańce na wolny rynek pracy:
staże i praktyki czynią życie pieskim,
więźniów pocieszać.(dogs welcoming their owners compilation)
Z utworu opublikowanego pierwotnie na łamach „Dwutygodnika” ostały się szkielety pojedynczych wersów, przy czym nawet w nich Sikora dokonała znaczących zmian. Tam, gdzie wcześniej tekst niepotrzebnie się rozpoetyzowywał (jeszcze liczą gwoździe w ciasnych żołądkach psów; jeszcze słychać ujadanie w zimny świt), teraz mamy do czynienia ze znacznie bardziej konkretnymi obrazami. Z kolei cytaty z Katechizmu Kościoła Katolickiego (konkretnie: z tzw. uczynków miłosierdzia względem duszy), które w pierwszej wersji znikały w miszmaszu innych przechwyconych języków, stają się osią kompozycyjną całego wiersza. Dzięki skracaniu wersów, porządkowaniu materii dyskursywnej, usuwaniu zbyt dociążonych fraz tekst staje się nieoczywisty, drażniący. Rozgrywa teraz napięcia między jukstapozycjami obrazów (śmierć otrutego psa, idiotyczny trend breadfacingu, pogrzeb, ponury „spacer” na rynek pracy) i porządków (przede wszystkim: ludzkie – nie-ludzkie) a zamykającymi strofy imperatywami, które za każdym razem przytaczane są w nieco innej funkcji.
Podobną obróbkę przeszło kilka innych wierszy z Instrukcji… W większości przypadków jej efektem jest wyostrzony, zapadający w pamięć tekst-montaż, który nie rozwiązuje za czytelniczkę zarysowanych w nim problemów, lecz pozostawia je właśnie w stanie zmieszania. Tak dzieje się chociażby w wierszu w kansas płoną domy z sidingu, którego książkowa wersja jest subtelną, rozpisaną na sześć wersów krytyką optymizmu technologicznego czy wiary w możliwość nieskończonej eksploatacji wszelkich surowców naturalnych ((…) do naszych płuc w wersji demo/ planujemy dokupić wersję rozszerzoną // terytorium 2.0 zbudujemy ze skóry) w warunkach kryzysu klimatycznego. Właśnie w tego typu minimalistycznych utworach budujących napięcia między obrazami a językami (marketingu, ekonomii, internetowych nagłówków, religii) debiut Sikory jest najlepszy. Przykładowo: w wierszu najlepsze atrakcje według tripadvisora, dotyczącym tego, jak współczesny kapitalizm potrafi zamienić stare formy wyzysku w nowe formy konsumpcji (ktoś zapisał dzieci na warsztaty w manufakturze cukierków), jak komodyfikuje historię walk klasowych (w tym przypadku: strajk łódzkich włókniarek), poetka nakłada na przestrzeń pustej fabryki, najprawdopodobniej przerobionej na klub, różne perspektywy czasowe aż do punktu, w którym nie tyle kapituluje wobec skomplikowania problemu, lecz zauważa, że samo „zrozumienie” niczego nie zmieni:
Próbujesz zrozumieć, ale ostatecznie wybierasz
Różowe tekstylia i techno.
(najlepsze atrakcje według tripadvisora)
To doświadczenie rezygnacji, związane jednocześnie ze świadomością obiektywnego istnienia danego problemu politycznego, w innych wierszach z Instrukcji… łączy się z rodzajem nadwrażliwości, poczucia winy (translab; szukam copywritera do opisu kategorii wózków dziecięcych) lub atakiem paniki (dokładny obraz tkanek). Odreagowanie tych stanów, chociażby w sferze intymnej, ponownie natrafia na opór rzeczywistości politycznej, w której konstytucja czyni niewidzialnymi prawa osób LGBTQ, a (…) strefy wolne mają płytki sen, ale wciąż istnieją (wiersz proszę sprawdzić folder inne)2.
W wielu miejscach Instrukcji… napięcie między składowymi wiersza zostaje jednak zaburzone, zaś element przeciążający konstrukcję wydaje się produktem tych samych technik poetyckich, które pomogły w doszlifowaniu wcześniejszych wersji wierszy, czyli analogii oraz montażu. W niektórych przypadkach mamy do czynienia po prostu z mocno dyskusyjną puentą, jak wtedy, gdy fragmentaryczna scenka wiejska zostaje nagle zmontowana z frazą konotującą obraz migrantów tonących na Morzu Śródziemnym:
nasz dom się pali,
łodzie nie dobijają do brzegów.
(żniwa)
Wiersz można częściowo uratować uznając, że dopiero zakończenie pozwala na skonkretyzowanie „miejsca akcji”. W obu interpretacjach za tak samo problematyczne trzeba jednak uznać dołączanie obrazu tonących łodzi do niemalże biblijnego katalogu klęsk (śmierć dzieci, spleśniałe zboże, zniszczenie domu). Znacznie częściej w Instrukcji… nie ma o czym dyskutować, bo puenty, tworząc o jedną analogię za dużo, przeciążają wiersze w oczywisty sposób, zaś etyczny odruch jako coś koniecznego i zarazem trudnego zostaje zastąpiony przez lewicowy guilt trip:
co mam ci powiedzieć, mamo,
pamiętasz jeszcze kobane?
(gra towarzyska dla dwóch lub więcej osób)na balu charytatywnym tvn janachowska zadała szyku,
na wschodnim stepie dziewczęta stoją w szyku.Nucę hymn ostatniego państwa
(iwona pavlović przyznaje tańczącym derwiszom dziesięć punktów)
W innym przypadku wiersz dobija nie tyle cała puenta, ile jego ostatnie słowo, które zamienia jukstapozycję medialnego obrazu ze zniszczonego Aleppo i języka reklamy w pretekst do płaczu:
to nie jest ogłoszenie o pracę. Płaczę.
(szukam copywritera do opisu kategorii wózków dziecięcych)
Trudno nie dostrzec w łatwości, z jaką Sikora dołącza do wiersza kolejną przechwyconą frazę lub kolejny obraz nasycony politycznym kontekstem, symptomu korzystania z konwencji, która uległa automatyzacji. Otóż Instrukcja… to książka wtórna wobec sposobów nakładania na siebie w obrębie wiersza różnych problemów społeczno-politycznych, który wykształcił się u nas mimowolnie przy okazji książek Kopyta, Tomasza Bąka, Ilony Witkowskiej czy Kiry Pietrek. Weźmy chociażby po co jesteś światu, wiersz o korporacyjnej ideologii mającej ukryć lub usprawiedliwić wyzysk. Utwór stoi w miejscu już od pierwszej strofy, ponieważ banalna konstrukcja (ironiczne zamknięcia kolejnych cząstek) łączy się w nim z banalnością obserwacji (przemyślna głupota korporacyjnego „języka korzyści”) domkniętej pustą, nadmiarową puentą (dajmy już spokój, / po to). Podobne wrażenie znaczeniowego marazmu – jakby wszystko zostało powiedziane już w pierwszych kilku wersach – wywołuje ergonomia komponentów budowlanych matek, w którym język marketingu zostaje użyty do opisu patriarchalnego wzorca matki. Samo połączenie nie mówi nam niestety nic, czego byśmy już nie wiedzieli. Z kolei w wierszu dotyczącym m.in. śmierci syryjsko-kurdyjskiej polityczki Sikora, począwszy od tytułu, korzysta z peryfrazy, która zapewne miała szokować, ale skutkuje jedynie zażenowaniem:
senior account executive deleguje ostatnie zadanie –
hewrin chalaf dostaje wypowiedzenie.Dzieci palą ulotki z profilaktyką leczenia choroby sierocej (…)
(demielinizacji aksonów komórek nerwowych na terenie rożawy)
Jednocześnie Instrukcja… jest tzw. debiutem obiecującym, pokazującym, że Sikora ma przynajmniej kilka interesujących pomysłów na swoją poezję. Na ten fakt wskazują wiersze niedopasowane do reszty książki, w których dominuje turpistyczne, nieco odrealnione obrazowanie (film drogi) lub konwencja absurdalnej przepowiedni czy opisu przyszłości (the future is darknet). Być może dzięki nim poetka będzie mogła napisać wiersze zaangażowane, poetycko, a więc i politycznie frapujące. Na razie jednak opublikowała książkę pełną wierszy zangażowanych: zmęczonych samymi sobą, przeciążonych, często po prostu nudnych.
1 Doskonale znam różnicę między agape i agapą. Jest bardzo cienka. I brudna. – Rozmowa z Patrycją Sikorą, „Śląska Strefa Gender” 24.07.2020, https://gender.pl/wywiad-patrycja-sikora/ (dostęp: 10.09.2020).
2 Swoją drogą, pojawiająca się we wspomnianym wierszu fraza w konstytucji jest o tym, że nas nie ma to jedna z najinteligentniejszych przeróbek znanego fragmentu Pod wulkanem Marcina Świetlickiego.
Łukasz Żurek – ur. 1991. Filolog, krytyk literacki. Mieszka w Warszawie.