Zuzanna Sala – Kontrolowane podtapianie [rec. J. Kulikowska „Tab_s”] (11.2020)

Debiut Justyny Kulikowskiej Hejt i inne bangery z 2018 roku – wzbudził rozmaite i bardzo sprzeczne reakcje czytelnicze. Z jednej strony został nagrodzony Browarem za Debiut, z drugiej – liczba nieformalnych komentarzy (na facebooku czy na lubimyczytac.pl) wyrażających jak najgorsze zdanie o książce stanowiła pewien ewenement. Tom Kulikowskiej momentalnie stał się polem bitwy, na której dwie ścierające się armie wyciągały najcięższe działa („książka roku” vs. „bardzo złe”) i naprawdę trudno powiedzieć, czy robiły to dla retorycznego efektu, czy rzeczywiście wierzyły, że warto umierać za sprawę. Warto dodać, że mimo tak szerokiej recepcji tom został właściwie zupełnie pominięty przez gremia jurorskie (z wyjątkiem Nagrody im. Iłłakowiczówny) i wbrew pozorom (mimo częstego stawiania Kulikowskiej w jednym szeregu z autorem repetytorium) nie jest to sytuacja analogiczna do Silesiusa 2014, kiedy to kosztem odrzucenia szeroko dyskutowanych debiutów Kamila Brewińskiego i Maciej Taranka, jury postanowiło nagrodzić dużo bardziej zachowawczą książkę Martyny Buliżańskiej. Spór tym razem nie rozgrywa się na linii pokoleniowej, nie mamy zapatrzonych w swoje poetyckie gusta starych jurorów i młodych krytyków, domagających się uznania dla świeżych dykcji. Problem z Kulikowską jest raczej problemem z oceną efektów w stosunku do zamierzeń – pytaniem o to, czy niewystarczająco pogłębiona świadomość formalna autorki nie konotuje naiwności komunikatu.

Ten nieco obszerny wstęp wydał mi się konieczny, bo trudno jest czytać Tab_s bez kontekstu Hejtu… Dopiero w kontraście, który ujawnia się na linii debiut-druga książka, stało się dla mnie jasne, dlaczego w sporze o Hejt… sympatyzowałam z frontem obronnym. Przychodzą na myśl rozpoznania  Skurtysa, według którego  Kulikowska przenosi (…) to, z czym spotykaliśmy się w kolejnych odsłonach Rozdzielczości Chleba, w przestrzenie poezji tożsamościowej („Odra” 3/2019). I wcale nie cyfrowość komunikatu wydaje mi się w tym zestawieniu najważniejsza, ale sproblematyzowanie jej w „przestrzeni tożsamościowej”, która jest bardziej skomplikowana niż po prostu „kobieca”. Bo owszem, Kulikowska bez wątpienia przedstawiła nam perspektywę wulgarnej kobiecości, która pewnie na poziomie politycznych postulatów ma dużo wspólnego z tym, co możemy znaleźć u Kiry Pietrek. Natomiast w estetyce, detalach i praktycznej realizacji tej tożsamościowej wizji można odnaleźć różnice (czy nawet: pewne novum wprowadzone przez Kulikowską.  Kobiecość autorki Hejtu… pozostaje wulgarna, ale na poziomie klasowym łączy się to nie tyle z prekarnością, ile z biedą. Kobiecość Kulikowskiej jest robotnicza, pracująca fizycznie, dostająca wpierdol, jarająca szlugi w przykucu na opuszczonym dworcu PKP. To kobiecość, która pozwala sobie na wulgarność już po feministycznym przechwyceniu, ale zanim się to wydarzyło – pozwalała sobie na wulgarność, bo wulgarność kojarzyła się z męskością i konotowała siłę. To kobiecość, która siły wymaga i to na poziomie bardzo konkretnych reprezentacji  (innych niż te podawane nam najczęściej: w filtrze macierzyństwa, korpostruktur czy pracy emocjonalnej). Co ważne: Kulikowska nie tylko taką podmiotkę wprowadza, ale także – jak pisze w blurbie Hejtu… Pietrek – „nie przeprasza” za to. I jest to obraz na tyle silny i wyzwalający, że może prowadzić do wzruszenia (bo tak, są takie miejsca w Polsce, gdzie wzruszać się można z „kurwą” na ustach).

Gdy jednak zastanawiam się, co z tej siły zostało w Tab_s,dochodzę do wniosku: przede wszystkim świadomość, że w każdej chwili może ona zostać zabrana. Ironiczność komunikatów kierowanych do „ty”, wynikająca głównie z tego, że jeśli jest jakieś „ty”, z którego można ironizować, to znaczy, że ma się jeszcze kogoś przed sobą w łańcuchu pokarmowym. Dlatego warto się upewniać, że to „ty” istnieje, warto do niego stale wysyłać komunikat w nadziei, że informacja zwrotna ugruntuje naszą pozycję (żryj to, jak żre ciebie; rekordować frazę [lubelską]). Nie wątpię przy tym, że jest to zabieg celowy. Kulikowska dobrze portretuje dystans jako mechanizm obronny, także w stosunku do swojej podmiotki:

patrz:

tak długo próbowałam wygrzebać spod paznokci brud

chłopskiego pochodzenia. gruda po grudzie,

oduczyć się mówić: dla

teraz możesz skanować mój język i dłonie: patrz,

jak mi się nie udało

Jest zresztą w Tab_s szalenie dużo nawiązań do Lubelszczyzny, która odsyła do kompleksów związanych zarówno z małomiasteczkowością, jak i ze „wschodniością” – z Polską B. „Brud chłopskiego pochodzenia” – który jest, swoją drogą, frazą wulgaryzującą i, obawiam się, spłycającą całą opowieść – nosi pod paznokciami większość Polaków, jeśli spojrzymy na liczby bezwzględne. Zdaje się, że Kulikowska próbuje uchwycić nie tyle brud pochodzenia co brud po robocie. Taki, który naprawdę należy szorować, żeby nikt się go nie dopatrzył. Pytanie tylko: czy to jest cel? Bo przez całą drugą książkę autorki Hejtu… przebija bardzo wiarygodny obraz awansu klasowego (a przynajmniej: zdobywania statusu społecznego), który zasadza się z jednej strony na aspiracji, a z drugiej – na pogardzie wobec tego, do czego się aspiruje. (Kulikowska wysyła komunikat w stylu „chcę być jak te małe bogate gnojki” czyli coś pomiędzy „zaakceptujcie mnie” a „wy życia nie znacie”.)

Rzecz w tym, że wszystko, co opisuję wyżej – wątki autobiograficzne, wiarygodne mierzenie się z doświadczeniami awansu, ale też przywoływanie trudnej przeszłości – przykryte jest tym, co z jednej strony dla tomu najciekawsze, a z drugiej najsilniej podcina mu skrzydła. Otóż poetka ma problem ze snuciem tej narracji bez obudowywania jej mechanizmami obronnymi. Jednym z elementów dystansujących podmiotkę od prowadzonych przez nią opowieści jest wspomniane wcześniej ironizowanie, innym – budowanie paraleli kulturowych, jak w ostatnim wierszu w tomie:

Eliot uciekł ze Stanów Zjednoczonych do Wielkiej Brytanii

w potrzebie czystości. Auden z Wielkiej Brytanii do Stanów

w potrzebie zrozumienia. a ty? chciałeś wykreślić na moim

podbrzuszu mapę, by odkodować mechanizm. wybacz,

że ukradłam z ciebie Eliota i frazę.

(…)

Cała książka przepełniona jest natomiast trudnymi do sfunkcjonalizowania zabiegami formalnymi, które albo efekciarsko zacierają znaczenia („trumna? plik o nie/ | /skończonej pojemności” – elegia dla chłopca z Podlasia, jego bluzy Elmo; „(tydzień na | bani/na bani” – flashback [wykasuj frazę z wujkiem i wstaw kadr z Lyncha]; „etat/p” – proces wewnętrzny), albo niezrozumiale osłabiają akcent wiersza w miejscach, które wydają się istotne bądź przynajmniej celne (jak przypisy w wierszu flashback czy cała masa rozmywających komunikat wtrąceń).

Zarówno lektura Hejtu… jak i Tab_s pokazuje, że formą, w której Kulikowskiej najbardziej do twarzy, jest proza poetycka (by wspomnieć jedynie o świetnym wierszu Forma z debiutu autorki). Tam właśnie najlepiej realizuje się naturalne flow poetki – wolny tok prozy sprawia, że w tak „płynącym” tekście pewne zabiegi wychodzą dużo naturalniej (mam na myśli przede wszystkim szczególnie upodobane przez Kulikowską powtórzenia). Poetka tymczasem sama przyznaje się do próby napisania książki osobistej a zarazem „bardziej konceptualnej”1. Właśnie założenie konceptualności jak mniemam, doprowadziło zarówno do tego, że Tab_s ma formę niemal ciągłej narracji – w której wiersze przechodzą w siebie i funkcjonują raczej jako element zbioru niż autonomiczna wypowiedź – jak i do prób załamywania czy roztrzaskiwania wypowiedzi poprzez liczne wtrącenia, przypisy, niestandardowe użycia znaków interpunkcyjnych.

Tytułowy „tabs” pojawia się już w debiucie Kulikowskiej w wierszu Marynarki: Ostatecznie można utonąć w sobie, jak tonie tabs w szklance wody. I – zdaje się – druga książka autorki jest taką opowieścią-tonięciem w sobie. Czy może raczej – jeśli trzymać się tej metafory – kontrolowanym podtapianiem, projektem napisania książki „osobistej”, próbą rozliczenia z przeszłością, opowiedzenia siebie na nowo, jednak bez pominięcia początków opowieści. Fakt, że tego typu zadania bywają raczej karkołomne – a przynajmniej wtedy, gdy nie ma się do jakieś wielkiej Bildungsroman do przedstawienia – wynika z ich rdzennie emocjonalnego charakteru. A że, siłą rzeczy, niełatwo przedstawia się trudne emocje, to w pewnym sensie nie dziwi zaprzęgnięta do obrony przed nimi cała armia środków ochronnych.

1 Wypowiedź Justyny Kulikowskiej ze spotkania autorskiego w księgarni Dosłowna w Lublinie z 4 września 2020 r. [dostęp online:] https://www.facebook.com/1079201935621800/videos/3297184383701781.


Zuzanna Sala – (ur.1994) krytyczka literacka. Publikowała w „Nowej Dekadzie Krakowskiej”, „Odrze” oraz w „biBLiotece”. Redaguje kwartalnik literacki „KONTENT”.