Młody Zagłada struga kamrata
Skleić wyklętość prowizorycznie.
Budulec – spleśniałe tętnicze powidło.
Chwała Cośtamowi! Odwija powiekę:
a jedzie mi tutaj ryksza-widmo,
w niej bukiety zębów i słone kadzidło?
Nie miałem motywu, by grzebać aliena w gieesie.
Porzućmy papieży srających w lesie w lesie.
Wybacz, królu pozłotkowy, ale muszę to wiedzieć:
czy w stajence wisiał krzyż,
gdy pastuszkowie nacierali się mirrą?
Radosny wskaźnik
To nie król spod budki z bronią.
To pojebane, że głos dwóch profesorów
znaczy więcej niż śpiew żula.
Krzyczy z gumy świnia. Twój stary się podjarał,
samospalił na jakimś placu eterowym.
Rześka alchemia – niuch, wyniuch.
Wypożyczam wydech do pracy i czuję,
że rozwój osobisty ukatrupił rozwój osobisty.
Fiaskonurkiem zostań, jak, kurwa, nie wiesz
kim zostać. Lekki diabeł, partacz
w miąższ zrolowany. Demon jest taki,
jaki powinien być – popierdolony.
Takiego pięknego dżina wypuściłem
Czy w worku na ciała są jabłka i seks?
P. Suchanenda – Motasz łupka?
Twórcy kultowych komedii określają swoje
penisy mianem „życiodajnych”. Minął już czas
na wypranie baldachimów.
Kto pamięta – ten miał. Kto pamiętał – ten prał.
Possać posażek z cynicznym głodem,
hienić się drętwo z jego odbiciem.
Z wierzchu już martwy, nadzienie chrupkie:
Jak mi dają – to jem. Jak nie dają – życie!
Chłopiec od podawania jabłek z klasową interwencją:
złe duchy to tylko wymyśleni, a odrzuceni przyjaciele!
Franklin potrafił już czyścić broń i sznurować mordę.
Głód pancerny.
Żółw w karcerze.
Słodkie waluty pachnące intencją.
Take your hands off my Lobby Boy
Stareńki windziarz Koralgol
śni o semaforach
na swojej wiecznej zmianie.
Konstrukcja w Szabernakulum Hotel trzeszczy
jak parada chrząszczy na szczebrzeszyńskim rejwie.
Winda upstrzona spoconymi protezami, pachnidełka
pachną transformacją – jak my wszyscy.
Stareńki windziarz Koralgol
śni o transformatorach
na ich wieczną chwałę.
Snem rzewnym i rzęsistym jak wycinki onanisty.
Spruty łazik ze znakiem na czole
Sędzia swoim zwyczajem zastosował przywilej korzyści.
Sztuka samorozśmieszania jawiła się nam jako przekleństwo.
Chcesz nabyć moją bojaźń w niezidentyfikowanych celach badawczych?
Wczasowy antropolog z podbitym okiem w trójkątnej łapie.
Poborca zakochany w ośmiornicy, która mieszka pod jego mostem.
Kropnięta pamięć żołądka suflera.
Zdumiona nagonka na dżem z surowego mięsa.
Ciukać pacyfką niepokornych ojców. Ucałować cielę.
Nasi hipisi brzydzili się komuny. Anulować sequele.
Patryk Kosenda – ur. 1993 r. w Łowiczu. Redaktor „Stonera Polskiego”, pejowy „Nowego Napisu”, gajowy w „Cholibka Ech”. Autor debiutu poetyckiego „Robodramy w zieleniakach” (Ha!art 2019) i nadchodzącej książki z wierszami – „Największy na świecie drewniany coaster” (KONTENT 2021).