Ponieważ tuż po pierwszych zapowiedziach najnowszej książki Radosława Jurczaka Zakłady holenderskie (Biuro Literackie, Stronie Śląskie 2020) autor wyrażał w mediach społecznościowych zaniepokojenie częstą tendencją do mylenia znaczenia tytułu jego tomu z niderlandzkimi firmami, należy rzecz już na samym początku sprostować. Nie ma się co oszukiwać – większość z nas, czytelników poezji, przed premierą książki Jurczaka miała naprawdę niewiele powodów, by sięgać po ten termin. A jak już w końcu sięgnęliśmy, sprowokowani premierą Zakładów…, to, cóż, nie było łatwo się odnaleźć.
Tytuł książki Jurczaka odsyła do zasad logiki i prawdopodobieństwa – wprowadza jako temat książki refleksję nad układem szans w sytuacjach losowych i jednocześnie wskazuje na pułapki niezgodności ludzkich przekonań z matematycznymi aksjomatami. Zakład holenderski to bowiem suma pojedynczych zakładów, które instytucji projektującej (jeśli taka istnieje) gwarantują zysk, biorącym zaś udział (jako zbiorowości) – stratę. Dla całości sytuacji nie mają tu znaczenia pojedyncze wybory, zakład jest bowiem z góry zaprojektowany. Jurczak aplikuje ten termin w swojej książce nie tyle do poziomu jednostkowego, co społecznego (cywilizacyjnego? ludzkiego?) – i ma to niebagatelne konsekwencje dla całego projektu.
Opis rzeczywistości, choć niezbyt optymistyczny, zostaje ze względu na zdystansowaną perspektywę (ludzkość u Jurczaka to raczej coś, na co patrzy się z zewnątrz, aniżeli coś, w czym się uczestniczy), utrzymany w tonie, który autor określa spokojno-czułym smutkiem jak w elegii[1]. To ujęcie o tyle godne uwagi, że niestandardowe – tak we współczesnej poezji, jak i w całym dyskursie publicznym. Jurczak proponuje uspokajające kołysanie elegii tam, gdzie chciałoby się krzyczeć z przerażenia, zdziwienia czy niemocy. Dzięki takiemu podejściu łatwiej nie tyle nawet niektóre rzeczy powiedzieć, co na poważnie je sproblematyzować. Angela Nagle pisała w książce Kill All Normies o licznych komentatorach, którzy na przełomie XX i XXI wieku opowiadali o nadejściu społeczeństwa sieciowego, w którym stare hierarchiczne modele biznesu i kultury zostaną zastąpione mądrością tłumu, roju, hive mind, dziennikarstwem obywatelskim i kontentem wrzucanym przez użytkowników, po czym dodawała: ich życzenia się spełniły, ale w nie tak utopijnym wydaniu, na jakie liczyli[2]. Zdaje się, że właśnie taka perspektywa teraźniejszości pojmowanej kompleksowo – jako momentu rewizji nadziei – jest istotną bazą dla dalszych problemów poruszanych przez Jurczaka. Co jednak ważne, owa weryfikacja w Zakładach holenderskich wcale nie skutkuje zwrotem ku przeszłości w postaci odruchów konserwatywnych czy estetyki nostalgicznej – jest problematyzowana raczej jako fakt aniżeli coś, czemu próbuje się przeciwdziałać czy zaradzić.
Autor perfekcyjnie łączy wiersze portretujące wspomniany „tłum” (co zasygnalizowane zostaje choćby w 4chanowych tytułach utworów Dziewięciu hymnów dla smutnych żab) z perspektywą nieludzką, znajdującą wyraz m.in. we wpisanych w tekst adresatach wierszy (są nimi np. aplikacja UberEats w wierszu /trv/ czy sonda kosmiczna w /g/ [Parker Solar Probe kończy czwarte orbitę wokół Słońca). Ta jest jednak w Zakładach holenderskich podporządkowana próbie sportretowania samej ludzkości. Oznacza to, że dystans umożliwia pełniejsze spojrzenie na społeczeństwo, które pozostaje cały czas w centrum rozważań.
Dokładność tych prób widoczna jest tym lepiej dzięki wspomnianej w recenzji Jakuba Skurtysa[3] redundancji informacyjnej, która – tuż obok redundancji formalnej, w postaci upodobanych przez autora powtórzeń i paralelizmów – świadczy o nastawieniu na komunikatywność. Przekazywanie tej samej informacji za pomocą różnie sformułowanych komunikatów ma miejsce tak na poziomie pojedynczych tekstów, jak i w kompozycji całej książki. Dialogi międzywierszowe odbywają się pomiędzy bliźniaczymi cyklami [Przyszłość] i [Przyszłość, retake (zakłady holenderskie)]. Czasem z kolei łączność między poszczególnymi wierszami sygnalizuje obecność konkretnych patronów, na których powołuje się autor.
Na przykład: w szóstym wierszu tomu pt. W koloniach wprowadzony zostaje powszechny system monitorowania behawioralnego. Mówi moduł centralny, w którego motcie cytowany jest Adolphe Quételet, przedstawiona zostaje („ustami” tytułowego modułu centralnego) diagnoza ludzkości:
Nigdy się o sobie tyle nie dowiecie,
ile nic o was wie, podczerwone państewka
o niezbyt chwytnych granicach (…)różniczkowalne zwierzątka na niewidocznej orbicie (…)
(…) głaskane tysiącem sensorów
różniczkowalne zwierzątka na wyliczonych orbitach (…)(a o czym, mierzalne zwierzątka, nigdy się nie dowiecie;
nielosowe zwierzątka ukołysane w rój)
Owa diagnoza znajduje potem swoje odbicie w ironicznie zatytułowanym tekście z cyklu Dziewięć hymnów…. Ten wiersz : /an/ [Adolphe Quételet wyłącza monitor], odsyłający do 4chanowej deski o nazwie animals and nature, opiera się na zderzeniu rozpoznań Quételeta ze scenami może i animalnymi, ale z pewnością niewyprodukowanymi przez prawa natury. Stanowią one obrazowe odpowiedzi na tzw. pytanie quételetowskie („Dlaczego nasilenie przestępczości jest różne w ramach różnych grup społecznych?”):
Hindus z UberEats wraca do domu drogą dłuższą niż zwykle,
aplikacja o tym wie i uśmiecha się smutno; (…), Wietnamczyk na Okopowej zamyka bar, patelnie leżą na blatach
jak smutne, oporne zwierzątka; pomyli się i nie domknie drzwi,
monitoring wie o tym i uśmiecha się smutno; (…)
Znamienna pozostaje sugestia otwartości tego ciągu historii sygnalizowana interpunkcją. Ostatnia strofa wiersza opowiadająca o ochroniarzach z Biedronki także kończy się średnikiem – problem nie daje się zamknąć w kilku przykładach, a rozwiązanie przytoczonych sytuacji nie stanowiłoby rozwiązania całego problemu. Tym samym /an/ rzuca nowe światło na pogardliwe czy wyższościowe cytaty z „modułu centralnego”, od którego zaczęliśmy. Ciężar bycia różniczkowalnym zwierzątkiem na niewidzialnej orbicie zostaje przerzucony ze „zwierzątka” na ową „orbitę” właśnie. Zdarzenia pozornie losowe okazują się zdarzeniami nielosowymi, kiedy jasne staje się połączenie między nimi. Jurczakowi udaje się skoncentrować na uogólnieniu tych połączeń bez tracenia z oczu jednostkowych konsekwencji. To bardzo trudna umiejętność, która – zdaje się – jest wynikiem zainteresowań intelektualnych samego autora.
Zakłady holenderskie są bowiem książką niesłychanie zdyscyplinowaną formalnie i intelektualnie. Nie znaczy to jednak, że są efekciarskie – bo nie są. Efekciarstwo stawia na wywarcie wrażenia, natomiast Jurczakowi w najnowszej książce chodzi przede wszystkim o komunikację określonych treści. To nastawienie jest bardziej widoczne niż w Pamięci zewnętrznej, bo choć w drugim tomie Jurczaka można zauważyć wiele wątków z debiutu (formalną precyzję, grę z tradycją literacką, poważne – nie przyczynkarskie – traktowanie technologii i nauki itd.), to zdaje się, że w Zakładach… autor jest odważniejszy w dopowiadaniu swoich tez, a tym samym – precyzyjniejszy. Jurczak stawia przed czytelnikiem bardzo poważne zadania, ale też nie zostawia go z nimi samego. Podpowiada tropy za pomocą mott lub cytatów. I choć lektura Zakładów holenderskich wymaga ogromu skupienia i gotowości do googlowania raczej niż korzystania z wyobrażeniowej swobody, to nie mam najmniejszych wątpliwości, że jest to książka ważna i powinna spotkać się z recepcją o skali przynajmniej takiej jak debiut autora.
[1] Radosław Jurczak, Dawid Mateusz, Elegia na odejście Stanów jednoczonych, „biBLioteka” z dnia 18.11.2020 [dostęp online 2.02.2021] https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/wywiady/elegia-na-odejscie-stanow-zjednoczonych/
[2] Angela Nagle, Kill All Normies: Online Culture Wars from 4chan and Tumblr to Trump and the Alt-Right, Winchester/Washington 2017.
[3] Jakub Skurtys, Przyszłość jest chmurą, przyszłość jest chwytem, „biBLioteka” z dnia 18.11.2020 r. [dostęp online 2.02.2021] https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/recenzje/przyszlosc-jest-chmura-przyszlosc-jest-chwytem/
Zuzanna Sala – doktorantka Szkoły Doktorskiej Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w ramach programu literaturoznawstwo. Redaktorka kwartalnika literackiego KONTENT, współzałożycielka fundacji o tej samej nazwie. Publikowała teksty krytyczne w „Odrze”, „Nowej Dekadzie Krakowskiej”, „bibliotece”, „ArtPapierze”, „Wakacie”, „Wizjach” i „Nowym Napisie”.